- Mam wspaniałych przyjaciół, życie jest takie piękne. Na tamtym świecie jest smutniej, dlatego wróciłem - opowiada nam ze śmiechem legendarny bokser, dwukrotny mistrz olimpijski.
Kulej chciał wziąć udział w balu, aby zaprzeczyć plotkom, które pojawiły się na jego temat. - Słyszałem, że jestem roślinką, ślinię się, nie potrafię chodzić - mówi eksczempion.
- A ja chodzę, odzyskałem władzę w sparaliżowanej początkowo lewej części ciała, z pamięcią nie mam kłopotów. Normalnie mówię, chociaż nie tak wyraźnie jak przed wypadkiem. Ale przez prawie 2 tygodnie, gdy byłem w sztucznej śpiączce, byłem żywiony rurką, która bardzo poraniła krtań. Logopeda, z którą mam codziennie godzinę zajęć, zapewnia mnie jednak: "Królu złoty, za 2-3 miesiące będziesz mówił jak kiedyś".
Jednak do tego czasu Kulej musi pozostawać w warszawskim szpitalu przy ul. Sobieskiego, w którym przechodzi także rehabilitację (między innymi przy użyciu specjalnego programu komputerowego). Ale codziennie wychodzi na przepustki, dwa razy spotkaliśmy się z nim w kawiarni Coffee Heaven. - Gdy wyszedł pierwszy raz na przepustkę, strasznie się wzruszył na widok... Pałacu Kultury. Prawie się popłakał, bo stwierdził ze śmiechem przez łzy, że przecież mógł ten pałac już oglądać od spodu - opowiada Alusia.
W szybkiej rehabilitacji pomaga na pewno niesamowita wola życia Kuleja, jego życiowy optymizm. Jeszcze nie jest w pełni zdrowy, a już snuje ambitne plany. Rozmawiał z trenerem bokserskiej kadry Wiesławem Rudkowskim, że pomoże mu w przygotowaniach naszych zawodników do IO 2016. Dzwonił też do Mariana Kmity, dyrektora Polsatu Sport, bo chciał wiedzieć, kiedy już będzie mógł wrócić do komentowania boksu (co robił przez lata). - Jurek, czekamy na ciebie - mówi Marian Kmita.
Ale zanim to się stanie, na pewno minie jeszcze kilka miesięcy. Najważniejsze, że Jerzy Kulej wraca do zdrowia. Ale inaczej być nie mogło, skoro... na tamtym świecie było smutniej niż na tym.