Przez pierwszą noc wraz z żoną czuwał aż do dekoracji, która miała miejsce o 4 rano, a potem przyjmował gratulacje od przyjaciół i znajomych. Kolejnej nocy przez pięć godzin prowadził mikrobus z Kasiny Wielkiej do Warszawy, aby rano powitać Justynę na Okęciu i zawieźć ją do domu.
Przeczytaj koniecznie: Szczęściara Kowalczyk
- Zdrzemnąłem się przez dziesięć minut na stacji benzynowej i w porządku - wyjawił nam tata mistrzyni, który zupełnie nie obawiał się zmęczenia. - W drodze powrotnej też będę prowadził.
Państwo Kowalczykowie, szczęśliwi z historycznego sukcesu córki, nie poczuli się jednak, jakby polecieli w kosmos. - Każdym sukcesem każdego z naszych dzieci (oprócz Justyny to syn Tomasz oraz córka Ilona - oboje lekarze - przyp. red.) cieszymy się jednakowo, więc nie ma w nas szczególnej euforii. Patrzymy na Justynkę tak samo jak do tej pory, bo przecież jest wciąż taka sama - mówi z uśmiechem pan Józef.