Jurecki - bohater ostatniej akcji

2009-06-15 8:00

Polscy piłkarze ręczni słyną z fundowania kibicom prawdziwych horrorów. Ale tym razem przeszli samych siebie. Po nieprawdopodobnie emocjonującym widowisku zremisowali ze Szwecją 32:32 w meczu eliminacji mistrzostw Europy.

Sobotni mecz w Hali Stulecia we Wrocławiu lepiej rozpoczęli biało-czerwoni. Przy stanie 7:5 dla Polski dwóch Szwedów dostało kary. Wydawało się, że to idealny moment, by zbudować bezpieczną przewagę. Nic z tego. Goście, grając w podwójnym osłabieniu, nie stracili żadnej bramki, a sami rzucili jedną! I zaczęły się problemy.

- Zawinił brak koncentracji, popełniliśmy w tym okresie mnóstwo prostych błędów - przyznaje Artur Siódmiak (34 l.).

Skandynawowie wyszli na trzybramkowe prowadzenie, które utrzymywali bardzo długo. Dopiero na kilka minut przed końcem podopieczni Bogdana Wenty dopadli rywali. Przy szalejącej publiczności Polacy odskoczyli na dwie bramki. Kibice już świętowali wygraną, gdy do gry włączyli się... francuscy sędziowie. W odstępie kilkudziesięciu sekund wyrzucili z parkietu trzech naszych zawodników!

- Pierwsza kara była słuszna. Wiem, bo sam faulowałem - uśmiecha się Bartosz Jurecki (30 l.). - Co do kary dla Damiana Wleklaka mam już jednak wątpliwości, a wyrzucenia z boiska Tomka Tłuczyńskiego kompletnie nie rozumiem - mówi polski obrotowy wybrany na najlepszego zawodnika tego meczu. Na tę nagrodę zasłużył przede wszystkim ostatnią akcją.

To było już przy stanie 32:31 dla Szwedów, którzy wykorzystali grę w potrójnej przewadze. Na 13 sekund przed końcem trener Wenta wziął czas i wycofał bramkarza.

- Mieliśmy próbować rzutu z drugiej linii, ale Szwedzi wysoko wyszli do naszych rozgrywających. Karol Bielecki zauważył, że zrobiło się luźniej na kole i dograł do mojego brata - opisuje końcówkę meczu Michał Jurecki (25 l.). A starszemu z braci Jureckich, choć do końca spotkania zostały tylko trzy sekundy, ręka nie zadrżała.

- Bo nie miałem czasu spojrzeć na zegar - Bartek z przymrużeniem oka wyjaśnia, jak udało mu się zachować spokój.

Mimo fantastycznej ostatniej akcji w szeregach Polaków entuzjazmu nie ma.

- Chcieliśmy i mogliśmy ten mecz wygrać. Dlatego nie jestem zadowolony. Jestem po prostu zły - przyznaje Jurecki. - A teraz nie mamy już wyjścia: musimy wygrać w środę z Czarnogórą i w sobotę z Rumunią. Bo nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło nas w mistrzostwach Europy - dodaje bohater ostatniej akcji.

Najnowsze