Od początku wczorajszego spotkania biało-czerwonym wybitnie nie szło.
Przestrzelone karne, zmarnowane idealne sytuacje, kłopoty w obronie z szybkimi Słoweńcami. - Ponownie okazało się, że w mistrzostwach Europy nie ma łatwych spotkań. Na szczęście my za to podtrzymaliśmy naszą reputację specjalistów od horrorów - uśmiecha się Siódmiak. Polacy, mimo straconego punktu, byli po spotkaniu w dobrych nastrojach. Dzięki fenomenalnej końcówce odrobili cztery bramki straty. Z wyniku 26:30 zrobiło się 30:30.
- Po tym, jak ten mecz przebiegał, trzeba uznać, że wygraliśmy, a nie straciliśmy jeden punkt - podkreśla trener Bogdan Wenta (49 l.).
- Cieszy to, że wytrzymaliśmy psychicznie, że nie było spuszczonych głów - podkreśla z kolei Mariusz Jurasik (34 l.). - Ale sami jesteśmy sobie trochę winni, że tak to się potoczyło. Trener nas przestrzegał, żebyśmy nie dali się wciągnąć w tę ich bieganinę, a niestety kilka razy zagraliśmy za szybko - ocenia.
Od niedzieli Polacy grają już w drugiej rundzie. Zaczynamy od meczu z Hiszpanią.
- W tej fazie turnieju będą już tylko wyjątkowo trudne mecze, ale trzy punkty to dobra pozycja wyjściowa. Na starcie drugiej rundy jesteśmy jednym z liderów - nie traci optymizmu Jurasik.
Być może na kolejne spotkania gotowy będzie już Michał Jurecki (26 l.), który z kontuzjowanym nosem przesiedział mecz ze Słoweńcami na ławce.