Po środowym srebrze Kowalczyk w sprincie jej trener, zwykle dostępny dla mediów, w ogóle nie wyszedł do dziennikarzy. Nie przyjechał też na ceremonię dekoracji podopiecznej.
- Trener woli ciężką pracę od zgiełku mediów - tłumaczyła Kowalczyk, ale i ona wyglądała na dziwnie rozdrażnioną.
Przeczytaj też: Vancouver, Justyna Kowalczyk: Jeszcze zdobędę złoto!
Na szczęście wczoraj Justyna była rozluźniona i gadatliwa jak zwykle, Wierietielny też był rozmowniejszy. Przyznał, że między nim a podopieczną leciały iskry, ale nie chciał zdradzić szczegółów. - Trochę było kłopotów z dogadaniem się, ale teraz powinno być spokojniej - powiedział.