- Najchętniej pobiegłabym już zaraz, bo mój organizm potrzebuje wielu startów do optymalnej dyspozycji. Ale... wiem, że wyniki pierwszych występów nie będą najlepsze - zastrzega się. - I tego się obawiam, bo wszyscy oczekują moich zwycięstw, dwudzieste lokaty w Galivare mogą być źle odebrane... Ale do mistrzostw świata w Oslo jeszcze cztery miesiące. Wtedy muszę być w formie.
Przeczytaj koniecznie: Biegi narciarskie. Justyna Kowalczyk na lodowcu w Austrii
W sposobie jej przygotowań do sezonu zmieniło się niewiele: nieco mniej treningów szybkościowych, nieco więcej wytrzymałości. Za to, głównie dzięki kontraktowi z Polbankiem (nie mniej niż półtora miliona złotych rocznie - red.), kolosalnie zmieniła się wartość rynkowa wizerunku "Justyny Pyskatej" (jak ją ktoś nazwał).
- Moi sponsorzy doskonale wiedzą, z kim się wiążą i chyba zależy im, żebym była taka, jaka jestem. Pyskata? Raczej powiedziałabym, że szczera - wyjaśnia z uśmiechem Kowalczyk.
Jej skandynawskie rywalki - w tym Marit Bjoergen - wciąż bronią swych praw do zażywania leków przeciw astmie, wzmacniających wydolność organizmu.
Patrz też: Rekordowy kontrakt Justyny Kowalczyk
- A ja nie mam zamiaru zachorować na astmę. Jestem zdrową dziewczyną, a mój układ oddechowy pracuje dobrze - deklaruje. - Nie wiem też, jaki wpływ mają te leki na organizm w późniejszym wieku i na dzieci, który zawodniczka urodzi. Myślę, że stanowią duże ryzyko.