W obozie pod Tatrami nie uczestniczyły Karolina Naja i Anna Puławska, które nadrabiały obowiązki związane ze służbą w Wojsku Polskim. Były za to dwie inne medalistki olimpijskie z Tokio w czwórce K4 – Justyna Iskrzycka (24 l.) i Helena Wiśniewska (22 l.).
– Jest końcówka roku, więc wspomnienia roku wracają. Ale skupiam się już na przygotowaniach do kolejnych igrzysk. Teraz jest czas, który lubię, bo jest sporo urozmaicenia w treningach, od nart biegowych, górskich wycieczek po baseny i tarzanie się w śniegu o szóstej rano – powiedziała Justyna Iskrzycka.
– Wprawdzie bardziej lubię ciepło, ale podoba mi się to, co tutaj robimy. Biegamy dużo na nartach, chodzimy na wycieczki w góry. Cieszę się, że mogę iść na Giewont, że mogę zdobyć Kasprowy Wierch i mieć kolejne wspomnienia na lata – dodała Helena Wiśniewska.
Podopieczne trenera Kryka nie miały łatwo, bo z samego rana często wskakiwały z łóżek prosto… w śnieg.
– Mrożenie zatem mamy nie tylko w lecie, gdy korzystamy ze specjalnego basenu z lodowatą wodą. Zimą wskakujemy na 90 sekund i leżymy brzuchem do śniegu, a następnie obracamy się na plecy. I to o szóstej rano! Takie metody stosuje nasz trener. Ale jak widać przynoszą skutki w postaci medalu olimpijskiego – śmiała się Justyna Iskrzycka.
Trener Tomasz Kryk nie ukrywa, że obecny czas jest bardzo ważny w kontekście przygotowania do sezonu.
– Włączyliśmy dosyć mocno ćwiczenia oddechowe w tym sezonie i poddajemy się często stymulacji naszych organizmów zimnem. Korzystaliśmy z okazji, że w Zakopanem było dużo śniegu i rano, w ramach rozruchu w strojach kąpielowych wychodziliśmy na dwór, żeby przez kilka minut leżeć w śniegu. To naprawdę daje duży wyrzut hormonów. Wchodziliśmy też do zimnej wody - tłumaczył szkoleniowiec.
Trener buduje profesjonalny sztab, który będzie pracował z kadrą.
– Nie musiałem przekonywać nowego prezesa Grzegorza Kotowicza do słuszności tych kroków, które podejmujemy. W ramach przepisów i dostępnych środków sam zorganizowałem ten zespół. On w zasadzie się już teraz dopina i od stycznia będzie ścisła grupa pięciu, sześciu osób. Wśród nich m. in. kinezjolog, fizjolog, dietetyk, czy osteopata. W moim odczuciu w dzisiejszym sporcie na wysokim poziomie oni są niezbędni – tłumaczy Kryk.
Prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz, dwukrotny medalista olimpijski z Barcelony i Sydney, cieszył się z faktu, że po bardzo dobrym sezonie olimpijskim kajakarki trenowały z uśmiechem na ustach.
– Wiem, jak dziewczyny ciężko trenują i jednocześnie jak chętnie to robią. Perspektywa igrzysk nie jest wcale bardzo odległa, przecież po drodze mamy raptem tylko dwa nieolimpijskie sezony. Wierzę w tę kadrę i wiem, że jeśli stworzymy im idealne warunki to będziemy mieli w Paryżu wiele powodów do radości – mówił prezes Polskiego Związku Kajakowego.
Głównym celem w nadchodzącym sezonie będą mistrzostwa świata, które odbędą się w Kanadzie.
– Pierwszy raz w historii mistrzostwa Europy odbędą się zaledwie dziesięć dni po mistrzostwach świata, bo kajakarstwo zostało włączone do festiwalu sportów europejskich w Monachium. Trzeba będzie więc szybko zaaklimatyzować się w nowej strefie czasowej – przewiduje trener Kryk.
Nikt w polskiej kadrze nie ukrywa, że już teraz myśli się o najbliższych igrzyskach olimpijskich, które odbędą się w 2024 roku w Paryżu. Tym bardziej, że kajakarstwo należą do najbardziej medalodajnych dyscyplin dla Polaków podczas igrzysk olimpijskich.
– Zostało tylko około dziewięćset pięćdziesiąt dni. Żeby utrzymać poziom w przypadku starszych zawodniczek, a w przypadku młodszych jeszcze podnieść go do tej czołówki, trzeba trenować minimum przez dziesięć miesięcy w roku – dodał Tomasz Kryk.