"Super Express": - W jaki sposób dowiedział się pan, że coś złego dzieje się z pana nerką?
Ivan Klasnić: - Wszystko wyszło przez przypadek. Miałem bóle i klubowy lekarz stwierdził, że to pewnie wyrostek. Jednak po badaniach okazało się, że mam ostrą niewydolność nerki.
- Co pan sobie wtedy pomyślał? Że to koniec z futbolem?
- Lekarz uspokoił mnie, że przeszczep nerki to nie wyrok śmierci. Dodał, że jeśli będzie odpowiedni dawca z rodziny i organizm nie odrzuci nowego organu, to na 100 procent będę kontynuował karierę. Zrobiono badania najbliższej rodzinie i po nich okazało się, że najmniejsze ryzyko będzie z przeszczepem nerki od mamy.
- Jednak pierwsza operacja się nie udała. Był pan przerażony?
- Bardziej zaniepokojony był tym faktem lekarz, który wykonywał zabieg. Moja mama tak-że była zmartwiona. Pamiętam wyraz jej twarzy, jak się przebudziłem. Była zapłakana, bo już wiedziała, że przeszczep się nie udał. Jednak nie wszystko jeszcze było stracone. Kolejną szansą była dla mnie transplantacja nerki od ojca. Tym razem wszystko przebiegło prawidłowo.
- Co było dla pana najtrudniejsze w tym okresie?
- Pierwsze treningi po powrocie. Nogi miałem jakby z ołowiu, a w płucach czułem brak powietrza. Miałem wrażenie, że biegam z workiem kamieni na plecach. Wystarczyła mała przebieżka i już dostawałem zadyszki. To była dla mnie męczarnia. Jednak zaciskałem zęby i przezwyciężałem trudności, bo zależało mi, aby jak najszybciej wrócić do gry. Przez 10 miesięcy nie miałem kontaktu z piłką. Brałem leki, potem były dwa zabiegi i rehabilitacja.
- Co by pan doradził polskiemu bramkarzowi Arkadiuszowi Onyszce? Jego też czeka transplantacja nerki.
- Musi walczyć i nie poddawać się! Mimo że ma 36 lat, nie musi wcale kończyć kariery. Jeśli kocha piłkę, to wyjdzie z tego. Arek, moja rada dla ciebie: zapomnij teraz o sporcie, zajmij się swoim zdrowiem. Najważniejsze, abyś znalazł odpowiedniego dawcę. Rodzina musi być z tobą i wspierać cię na każdym kroku. Dasz radę!
- Obecny pracodawca piłkarza czuje się oszukany przez niego i dąży do rozwiązania umowy.
- Teraz chcą go wyrzucić? Przecież powinni mu pomóc, podać rękę, być z nim! Muszą zachować się po ludzku, bez względu na wszystko.
- Jak w pana przypadku zachował się Werder?
- Od razu przedłużono ze mną kontrakt. Przez te 10 miesięcy nie zostawili mnie samego. Jednak ja sam byłem wściekły na klubowego lekarza, że nie zauważył, że coś złego się dzieje w moim organizmie. Doktor, który mnie operował, powiedział, że gdyby wcześniej ten problem wykryto, to transplantacja nerki nie byłaby potrzebna.
- Myślał pan, że może nie przeżyć operacji?
- Ryzyko zawsze istnieje. Jednak nikt mi o śmierci nie wspominał. A ja też o niej nie myślałem. Choćby ze względu na rodzinę, bo przecież mama i ojciec także ryzykowali. Dziękuję Bogu, że nie zapomniał o mnie i w swoim notesie przy nazwisku Klasnić nie postawił krzyżyka. Z Arkiem tak-że wszystko będzie dobrze.
Ivan Klasnić
Urodzony 29 stycznia 1980 roku w Hamburgu
Pozycja: napastnik
Kluby: St. Pauli, Werder Brema, Nantes, Bolton, FC Nantes
Od lutego 2004 roku gra w reprezentacji Chorwacji (38 meczów/12 goli), odrzucił ofertę reprezentacji Niemiec