Polak z wynikiem 403 kg (179+224) zdobył srebrny medal w kategorii 94 kg przegrywając jedynie z Kazachem Ilia Ilinem. Patrząc wstecz na problemy ze zdrowiem Kołeckiego srebrny medal to fantastyczny rezultat. - W Atenach przegrałem złoto, w Pekinie wygrałem srebro - nie ukrywał swojego szczęścia Kołecki w rozmowie z dziennikarzem TVP.
- Szanse, że osiągnę taki wynik były mało realne. Przecież do olimpiady przygotowywałem się zaledwie sześć tygodni. Duże podziękowania dla lekarzy, którzy zdołali postawić mnie na nogi - dodał.
Kołecki nie poddawał się w walce o złoto do samego końca. Musiał podrzucić 228 kg, aby pokonać Kazacha, ale niestety się nie udało. - Obudziłem się ze sztangą na klacie. Trochę mnie zaćmiło, lekko przechyliłem się do tyłu. Szkoda, ale i tak jestem bardzo zadowlony - wyjaśnił nasz ciężarowiec, który w fantastyczny sposób cieszył się na podeście ze srebra.
Przyznał także, że jego fryzura "na mnicha" ma związek z represjonowanym przez Chiny Tybetem. - Powiem tyle, że ma ona znaczenie symboliczne - krótko skomentował Kołecki.