Po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Tokio do swoich zmagań przystąpili paraolimpijczycy i podobnie jak na wcześniejszej imprezie, tak i na paraolimpiadzie nie brakuje niezwykłych historii. Niestety, nie wszystkie z nich są pozytywne, a okazuje się, że największy sukces w karierze można stracić z wręcz kuriozalnego powodu. W zawodach finałowych pchnięcia kulą, w kategorii F20 (udział w niej biorą osoby niepełnosprawne intelektualnie), wspaniale zaprezentował się Muhammad Ziyad Zolkefli, reprezentujący Malezję. Dwukrotnie pobijał on rekord świata, co dawało mu zwycięstwo w zawodach. Gdy wydawało się, że zdobędzie drugie w karierze złoto olimpijskie z najlepszym wynikiem na świecie, to decyzją sędziów nie został on nawet sklasyfikowany! Okazało się, że został on zdyskwalifikowany z powodu spóźnienia na zawody!
Stracił złoto przez spóźnienie. Kuriozalna sytuacja
Muhammad Ziyad Zolkefli przybył na zawody z trzyminutowym opóźnieniem, ale został dopuszczony do startu. To jednak nie spodobało się ukraińskiej ekipie, która złożyła protest. Ten został rozpatrzony pozytywnie. Nie ma też przypadku, że to właśnie Ukraińcy złożyli protest, bowiem oni najwięcej zyskali na dyskwalifikacji Malezyjczyka. Po odebraniu mu złota zwycięzcą został Maksym Kowal z Ukrainy, zaś srebro zdobył jego rodak Ołeksandr Jarowy. Brąz natomiast przypadł Grekowi Efstratiosowi Nikolaidisowi.
Tokio 2020. Róża Kozakowska drugi raz na podium
Wydaje się niezwykłym to, że Muhammad Ziyad Zolkefli został w ogóle dopuszczony do zawodów, skoro za spóźnienie grozi dyskwalifikacja. Okazało się jednak, że gdyby było ono uzasadnione, to Malezyjczyk mógłby zachować swój wynik. Tak najwyraźniej jednak nie było, bowiem jego odwołanie od dyskwalifikacji nie zostało rozpatrzone pozytywnie, co wskazywałoby, że organizatorzy nie znaleźli usprawiedliwienia dla spóźnienia zawodnika.