Kiedy polski kolarz Stanisław Królak po wspinaczce na "ścianę płaczu" Meerane wygrał etap z metą w Karl-Marx-Stadt, a potem cały wyścig, stał się prawdziwym bohaterem narodowym. Jego wycięte z gazet zdjęcia wisiały w witrynach sklepów, a do szkół przychodziły tabuny uczniów w żółtych koszulkach, często z wymalowanym numerem 70.
Żaden ze współczesnych sportowych idoli nie cieszył się popularnością równą sławie Królaka. On sam pozostał człowiekiem niezwykle skromnym, do końca życia prowadził na warszawskim Grochowie mały warsztat rowerowy. Zmarł w niedzielę, 31 maja, w wieku 78 lat.