- Najbardziej lubię piwa pszeniczne i żałuję, że w czasie olimpiady nie będzie okazji, by odwiedzić słynne londyńskie puby. Za to po powrocie odwiedzę kolegę, który specjalnie dla mnie przywiózł kilka piw z różnych zakątków świata - dodaje Wojnarowicz, dla którego rezygnacja z piwa to niejedyne poświęcenie przed igrzyskami. W najbliższym czasie judoka nie będzie brał udziału w me czach... futbolu amerykańskiego.
- Trzy lata temu zobaczyłem mecz amerykańskiej ligi NFL i bardzo mi się spodobało. Zacząłem namiętnie oglądać mecze i szukać polskich zespołów, w których mógłbym rozpocząć treningi. Nie chcieli mnie w Katowicach, dlatego poszedłem do zespołu Gliwice Lions występującego w PLFA I (druga dywizja Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego - red.) - mówi Wojnarowicz występujący na pozycji ofensywnego blokującego. Teraz nie ma jednak mowy o graniu. - Najważniejszy jest start na igrzyskach, a futbol to kontuzjogenny sport. W nowym sezonie będę jednak grał regularnie, bo uwielbiam tę dyscyplinę. Jest dużo zderzeń, a ludziom się podoba, jak przewracam rywali - przyznaje Wojnarowicz, który choć najcięższy w polskiej ekipie, nie jest najwięcej ważącym olimpijczykiem. To miano dzierży inny judoka, Ricardo Blas reprezentujący Wyspy Guam (218 kg). - Gdybym nie pilnował diety, ważyłbym pewnie tyle co on - śmieje się Wojnarowicz, prywatnie kuzyn Jakuba Błaszczykowskiego. Ostatnio Kuba wywalczył nowy kontrakt w Borussii Dortmund. Miejmy nadzieję, że i Wojnarowicz wywalczy swoje w Londynie.