- Nasza forma przyszła w ostatnim momencie, a jej sygnałem był brązowy medal w Grand Slamie w Berlinie. To był sygnał, że wracamy na dobre tory - powiedział w rozmowie z "SE" Prudel, który jak na zbawienie czekał w tym sezonie na wyleczenie kontuzji przez partnera.
- Uraz kolana pokrzyżował nam plany, trenujemy na pełnych obrotach dopiero od maja. Baliśmy się, że możemy nie zdążyć z ustabilizowaniem formy, ale nie jest źle - mówi nam Fijałek. - Ja też się bałem, że ten najważniejszy dla nas olimpijski sezon może być stracony - dodaje "Prudi".
Gdyby Polacy zajęli 1. miejsce w grupie, byliby rozstawieni w dalszej fazie. - Tak naprawdę aż tak bardzo o tym nie myślimy - mówią zgodnie nasi "plażowicze". - Choć wiadomo, że z najsilniejszymi parami lepiej spotkać się jak najpóźniej. W sumie z kimś mocnym i tak trzeba będzie zagrać.
Mariusz dodaje, że trema olimpijska szybko ich opuściła. - Debiutujemy w igrzyskach, to są emocje i stres. Każdy sportowiec chce zagrać na igrzyskach, i to jak najlepiej. Nie graliśmy nigdy na takim super-obiekcie i przed 15 tysiącami widzów ręce trochę drżały, ale to szybko minęło - zapewnia.