- Przed mityngiem w Halle przez kilka dni nie mogłem nawet dotykać dysku, palec bolał strasznie - zdradza Małachowski. - Zamiast tego brałem do ręki metalowe kule ważące tyle samo (2 kg - red.) i rzucałem nimi tak jak dyskiem.
Lekkoatleta nie wie, kiedy uda się wyleczyć bolący palec.
- Myślę sobie, że ze mną jest jak z Markiem Plawgą: im więcej kontuzji, tym więcej sukcesów - dodaje dyskobol. - Ale nie przesadzajmy, chociaż boli, to dam sobie radę. W siłowni mogę ćwiczyć bez problemu. A rywali się nie boję, bo jestem tylko wicemistrzem. Jak zostanę mistrzem, to może zacznę się bać.
Marzenia wicemistrza? Pytany o nie Małachowski, odpowiada bez zastanowienia: - Medal mistrzostw świata i przekroczenie granicy 70 metrów.