"Super Express": - Zgrupowanie w Lienz zakończone. Dużo mówiło się o tym, że bardzo ciężko trenowaliście. Rzeczywiście było tak trudno?
Marcin Wasilewski: - Zdecydowanie tak. Mam porównanie z poprzednim zgrupowaniem przed EURO 2008, za Leo Beenhakkera. Teraz było dużo ciężej niż wtedy, ale miejmy nadzieję, że efekty przyjdą 8 czerwca. Ze swojej formy też jestem zadowolony. To był mój piąty mecz na środku obrony w kadrze, z czego bodaj cztery wygraliśmy, a jeden zremisowaliśmy, tracąc tylko jedną bramkę. To pozwoliło mi nabrać jeszcze większej pewności siebie.
- Na EURO będziesz tworzył parę stoperów z Damienem Perquisem. Jak oceniasz waszą współpracę?
- Wygląda coraz lepiej, choć szkoda, że nie będzie wystarczająco czasu, aby zgrać się tak na sto procent. Pozostał nam już tylko mecz z Andorą. Trochę mało, ale tego nie zmienimy.
- Zbigniew Boniek powiedział, że ta kadra jest sto razy lepsza od tej, którą zaprezentował na EURO 2008 Leo Beenhakker. Zgadzasz się z nim?
- Nie, nie zgadzam się. W tamtej kadrze też byli dobrzy piłkarze, którzy mieli miejsca w podstawowym składzie swoich drużyn. Ten zespół jest trochę inny, przede wszystkim młodszy. Oby sukces był teraz większy.
- Przeciw Łotwie i Słowacji grałeś bardzo czysto, popełniłeś raptem jeden drobny faul. Zdarzyły ci się kiedyś dwa mecze z rzędu z tak niewielką liczbą przewinień?
- Oj, ciężko byłoby sobie przypomnieć (śmiech). Choć jako stoper gram ostrożniej niż jako prawy obrońca, bo wiem, że tu każde poważniejsze przewinienie pod swoją bramką może oznaczać czerwoną kartkę.
- A jak podsumujesz organizację zgrupowania w Lienz?
- Pod tym względem jeszcze nigdy nie było tak dobrze. Wszystko mieliśmy profesjonalnie przygotowane, organizacja na pewno była lepsza niż na zgrupowaniu cztery lata temu. Mieliśmy tu wszystko, czego dusza zapragnie. Nam nie pozostało nic, jak tylko ciężko pracować. I to robiliśmy.