"Super Express": - Jak chce pan to osiągnąć? Nie ma pan stypendium kadrowego, PZLA finansuje panu jedynie zgrupowania treningowe w kraju...
Marek Plawgo: - I nie mam o to żadnych pretensji. Przez ostatnie trzy lata nękały mnie kontuzje, operacje, nie miałem dobrych wyników i na wielką pomoc nie mogę liczyć. Na szczęście kontrakt z firmą Visa pozwala mi na sfinansowanie pobytów w ciepłym klimacie. Za kilka dni lecę do RPA, po raz drugi w tym roku.
- Igrzyska w Londynie to pana ostatnie wielkie wyzwanie?
- Być może, nie wiem, czy byłbym w stanie wytrzymać wyrzeczenia przez kolejne cztery lata. Trzeba się ustatkować, założyć rodzinę, a uprawianie sportu w tym nie pomaga. Ale nie przekreślam igrzysk w Rio 2016. Na razie jednak koncentruję się na Londynie. Koniecznie chcę tam być na podium. Zamieniłbym wszystkie swoje inne medale na ten jeden - olimpijski. Jestem zawzięty, powalczę o ten medal w Londynie.
- Ale ten medal wydaje się być poza pana zasięgiem...
- Ja wierzę w jego zdobycie, gdybym nie miał tej wiary, to w ogóle bym nie zaczynał przygotowań. Byle tylko było zdrowie, a na razie je mam i zadania treningowe zrealizowałem w 110 procentach. Zmieniliśmy z trenerem Janem Widerą rozkład intensywności ćwiczeń, aby unikać kontuzji. Jeśli zbliżę się do rekordu życiowego, mogę być na olimpijskim podium. Cieszę się, że poziom w mojej konkurencji zbliża się do mnie. Czyli spada.
- Dlaczego?
- Być może wpływ na to mają wzmożone kontrole antydopingowe? W każdym razie finał w Daegu był najwolniejszy w historii mistrzostw świata, a minimum na igrzyska w Londynie jest obniżone jak nigdy: do 49,50 s. Tymczasem w innych konkurencjach zostało podwyższone.
Marek Plawgo (ur. 25.02.1981)
l Mieszka we Wrocławiu
l Trener: Jan Widera
l Podwójny złoty medalista halowych ME 2002: na 400 m i w sztafecie 4x400 m
l Srebrny medalista letnich ME 2006 na 400 m ppł
l Dwukrotny medalista letnich MŚ 2007 na 400 m ppł oraz w sztafecie 4x400 m