Były mistrz olimpijski klasy Finn przeniósł się w marcu z rodzinnej Warszawy do Gdańska. W czerwcu ożenił się, po raz drugi, z pochodzącą z Zakopanego Izabellą. Odbyło się to na statku, na wodach Zatoki Gdańskiej, w tajemnicy przed mediami. Za kilka tygodni na świat przyjść ma ich córka, dla której wybrali już imię Julia.
Przeczytaj koniecznie: Mateusz Kusznierewicz wziął ślub na morzu
- Pół roku po przenosinach do Gdańska wiem, że była to dobra decyzja. W Warszawie nie miałem odpowiedniego miejsca do żeglowania. Gdy wracałem z regat, dusiłem się tempem życia. A tutaj czuje się przestrzeń, baza sportowa i warunki do żeglowania są znakomite. Jestem spokojny, na co dzień przebywam z rodziną. I odbija się to pozytywnie na wynikach.
W tym roku Kusznierewicz spędził tylko 50 dni na wodzie. - W sumie mało i nie chciałbym, aby był to przykład dla innych - komentuje. - Nie ukrywam, że wyniki sportowe zaskoczyły wszystkich, w tym tych, którzy życzyli nam źle. I nas samych także. Nie całkiem potrafię to wytłumaczyć. Zmieniliśmy podejście do treningów i startów oraz zespół trenerski, do którego wszedł mój ojciec. Mamy więcej przyjemności, świetnie się bawimy. Na regatach jesteśmy pełni pozytywnej energii, a wcześniej często przyjeżdżaliśmy zmęczeni.
- Może rzeczywiście dodaje nam skrzydeł życie ze zdrową psychiką i nietraktowanie sukcesów jako naj- ważniejszych rzeczy w życiu? - zastanawia się wyśmienity żeglarz.
Patrz też: Kusznierewicz zabiera ukochaną do Gdańska
Jako ambasador Gdańska Kusznierewicz zajmuje się teraz promocją miasta i morza, które w naszym kraju kojarzy się głównie z plażą...
- Bardzo ubolewam, że naród odwrócił się od morza. Skąd się to bierze? W Niemczech, Danii czy Szwecji aż furczy od rejsów, szkoleń, zajęć interaktywnych - zauważa. - U nas jeszcze 20 lat temu był zakaz wypływania jachtami na Bałtyk, gdy wiał silny wiatr. Chcę to zmienić i stworzyć modę na żeglowanie po Bałtyku. Powstają już nowe porty jachtowe, przy nich restauracje. Zamiast jechać do Chorwacji, warto skoczyć na Hel, do Jastarni. Tutaj naprawdę jest fajnie, a ceny niższe niż na południu - kończy ambasador Mateusz.