- Małysz celuje w podium igrzysk olimpijskich. Pan też jest optymistą?
- Oczekiwania są wysokie, przygotowania idą dobrze, więc mogę patrzeć z nadzieją na ten sezon. Adam jest świadomy, że to ostatnia szansa, by wywalczyć sukces.
- Sukces, czyli medal w Vancouver?
- To całkiem realny cel, jeśli wszystko będzie szło po naszej myśli. Widzę, że Małysz cały czas ma olbrzymi potencjał i może zrobić z niego użytek. Podium igrzysk to nie jest łatwe zadanie, ale wykonalne.
- Nie jest za stary na wygrywanie?
- Ależ skąd! Co to jest 32 lata? Równolatek Adama Janne Ahonen wrócił do sportu, bo chyba za szybko podjął decyzję o zakończeniu kariery. Ciągle brakuje mu skakania. U Małysza też widzę wciąż wielką motywację.
- Adam jest gotowy na sto procent?
- Mieliśmy jeden mały problem. Ostatnio w Lillehammer z czterech zaplanowanych dni treningowych na dużej skoczni zrealizowaliśmy tylko jeden, bo obiekt nie był przygotowany. To niedobrze, że Małysz nie mógł potrenować więcej na dużej skoczni.
- Jak pan porówna formę Małysza z początku roku, gdy został pan jego indywidualnym trenerem, do obecnej?
- Wtedy technicznie było nie najgorzej, ale strona fizyczna nie funkcjonowała dobrze. Teraz wszystko wygląda korzystniej, powiedziałbym nawet, że fizycznie jest dużo lepiej. To efekt większych obciążeń treningowych.
- Ile mu brakuje do szczytowej formy z 2007 roku?
- W procentach tego nie zmierzę. Powiem tak: wtedy Adam w ciemno szedł po zwycięstwo, teraz musi walczyć o każde dobre miejsce.
- Podczas igrzysk nie będą stosowane nowe zasady punktowania skoków. To dobrze czy źle dla Adama?
- Dobrym skoczkom mogłyby pomóc, bo szczęśliwy powiew wiatru przestaje mieć znaczenie i nie da się wygrać fuksem dzięki sprzyjającym warunkom pogodowym. Mam nadzieję, że w Vancouver będą one dla wszystkich takie same.
NIE PRZEGAP
PŚ w Kuusamo
Piątek, 17.05 - TVP 1 i Eurosport