Wyczytałem w "Super Expressie", że syn bezskutecznie naprawiającego PZPN mecenasa Michała Tomczaka ma kłopoty z prawem. To się zdarza, nie bardzo jednak rozumiem Michała, który dystansuje się od latorośli.
Kto ma podać chłopakowi pomocną dłoń w takiej sytuacji, jak nie własny ojciec? Ten chłopiec był chowany pod kloszem, stać go było na własną (całkiem dobrą) gazetkę w wieku 14 lat, pewnie nie grał z kolegami w piłkę na podwórku i nie wagarował.
Przeczytaj koniecznie WSZYSTKIE FELIETONY Michała Listkiewicza >>>
Podobne problemy z policją miał podczas pamiętnych burd wywołanych przez kibiców Legii w Wilnie inny synuś z dobrego domu, latorośl europosła Czarneckiego. Zdaje się, że była na ten temat nawet interpelacja parlamentarna dotycząca... brutalności litewskiej policji. A wystarczyło w odpowiednim czasie poświecić Młodemu więcej uwagi. Niekoniecznie przy użyciu pasa.
Moi ulubieńcy ze spółki Ekstraklasa wzięli się za sędziów i kibiców. Odwracanie uwagi od spraw, do których tę spółkę powołano (sponsor ligi, prawa telewizyjne)? Mam nadzieję, że nie chodzi o wartą miliony bazę danych kibiców i sugerowanie, kto, gdzie i jak ma sędziować. Jeżeli komuś marzy się kolejna awantura w polskim futbolu (akurat panowie Tomczak i Rusko jako byli kuratorzy PZPN wiedzą, co mam na myśli), niech da na wstrzymanie.
Apeluję, aby do EURO wszyscy wiosłowali w jedną stronę. A później? To tylko Franek Smuda wie!