Pływać nauczył się w jednym z YMCA. Teraz marzy o tym, aby wystartować na olimpiadzie. Redakcji "Super Expressu" opowiada o swojej pasji, jaką jest pływanie. Zdradza, jak mu się udaje pogodzić mordercze treningi z nauką.
Jesteś nietypowym nastolatkiem. Wielu twoich rówieśników marzy o tym, żeby pójść na fajną imprezę i trochę wyluzować, a ty?
- Ja? No cóż. Wybrałem inną formę spędzania wolnego czasu. Ciężko trenuję i staram się osiągnąć jak najlepsze wyniki. Chciałbym, aby spełniło się moje największe marzenie, czyli udział w olimpiadzie w Rio de Janeiro w 2016 roku. Pierwszy krok już mam za sobą, bowiem udało mi się zakwalifikować do US Olympic Team Trials w 4 różnych stylach, na 6 różnych dystansach. Przy tak ogromnej konkurencji, jaka panuje w tej dyscyplinie w USA, to naprawdę duży sukces.
Kto zainspirował cię do pływania?
- W sumie to nikt mnie nie zainspirował, to samo przyszło. Rodzice zapisywali mnie na różnego rodzaju zajęcia pozalekcyjne. Amatorsko uprawiałem wiele sportów. Ćwiczyłem 5 lat karate i udało mi się zdobyć w tej dyscyplinie nawet czarny pas. Próbowałem swoich sił również na parkiecie. Tańczyłem w Joseph's Dance Studio, grałem w orkiestrze dętej w Nowym Jorku, potrafię grać na saksofonie i pianinie, ale ostatecznie wybrałem pływanie. To mi najlepiej pasuje, sprawia najwięcej radości i satysfakcji.
A kiedy zacząłeś?
- Rodzice zapisali mnie na basen, na Flashing na Queensie, jak miałem sześć lat. Właśnie tam nauczyłem się pływać. Po dwóch latach zakwalifikowałem się do klubu pływackiego YMCA, a następnie ćwiczyłem w La Guardia Aquatic Club aż do 13. roku życia. Moi trenerzy powiedzieli rodzicom, że mam szczególne zdolności do uprawiania tego sportu. Podpowiedzieli, abym trenował w profesjonalnym klubie pływackim AGUA - Asphalt Green Unified Aquatics na Manhattanie.
Jak to się stało, że jesteś również zawodnikiem polskiego klubu MKS "Zryw" Opole?
- W czasie jednego z treningów na La Gurdia spotkałem znakomitego polskiego pływaka Andrzeja Lenarda. Kiedy popatrzył na mnie, dowiedział się o moich wynikach i zapytał, czy nie chciałbym pojechać do Polski i wystartować w zawodach. Oczywiście musiałem zapisać się do klubu, a ponieważ pan Lenard pochodzi z Opola, wybór padł właśnie na "Zryw".
I jak wypadł polski debiut?
- Pojechałem do Polski i pobiłem trzy rekordy w różnych grupach wiekowych i różnych stylach. W kolejności było to: 50 m motylkiem w kat. do 15 lat, 100 m motylkiem w kategorii do 16 lat i 200 m dowolnym w kat. 17 lat. Ponieważ żeby zakwalifikować się do wielkich imprez typu olimpiada czy mistrzostwa, obowiązują limity czasowe, to w tym roku mógłbym pojechać jako reprezentant Polski na mistrzostwa świata. Ale nie jestem jeszcze zdecydowany na podjęcie ostatecznej decyzji - trochę jeszcze jestem za młody, a byłaby to decyzja ostateczna i nie mógłbym jej później zmienić.
Jakie sukcesy pływackie masz już na swoim koncie?
- Pierwszy wielki sukces osiągnąłem w wieku 13 lat. Właśnie wtedy na dystansie 100 jardów motylkiem osiągnąłem czas 48,98 sekundy. Był to najlepszy wynik w historii Ameryki wśród 14-latków. Rekordów pobiłem dużo więcej. Pamiętam ten, który pobiłem w sierpniu 2012 roku. Właśnie wtedy wygrałem mistrzostwa juniorów Ame-
ryki w Indianapolis na 200 metrów stylem dowolnym. Dystans przepłynąłem w czasie 1:49.88. To był drugi najlepszy czas na świecie wśród 16-latków w roku 2012. Tym wynikiem pobiłem rekord Polski 17-latków. W Teksasie pobiłem rekord USA w grupie wiekowej 15-16 lat na 200 jardów w stylu dowolnym. Dzięki temu, że dystans przepłynąłem w czasie 1:35.49, okrzyknięto mnie najszybszym w historii USA wśród 16-latków.
Z tego co mówisz, jesteś bardzo zajętym młodym człowiekiem. Znajdujesz w tym wszystkim czas na naukę?
- W roku szkolnym jest ciężko, ale staram się nie mieć zaległości. Obecnie dostałem się do renomowanej szkoły Regis High School na Park Avenue na Manhattanie. Szkoła idzie na pewne ustępstwa - mogę pisać niektóre testy w późniejszym terminie albo np. na zawodach, przez internet.
A o której musisz wstać, żeby ci starczyło dnia na naukę i treningi?
- Przez sześć dni w tygodniu wstaję o godz. 4.30 rano, a o 5.30 rozpoczynam trening. Później idę do szkoły. Następnie spędzam około godziny na siłowni i wskakuję ponownie do basenu i trenuję pływanie. Dopiero w godzinach nocnych mam czas na naukę i prace domowe. Generalnie trening zajmuje mi ok. 20 godzin w tygodniu - na basenie przepływam dziennie 12-13 km. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze zawody - przynajmniej dwa razy w miesiącu, które trwają dwa, albo nawet trzy dni i niekoniecznie odbywają się w weekendy.
A jeżeli masz wreszcie trochę czasu dla siebie, to co wtedy najchętniej robisz?
- Najbardziej lubię spać. Cały rok szkolny jestem bardzo przemęczony i mam spory deficyt snu. Dlatego w każdej wolnej chwili nadrabiam zaległości. Oczywiście jeżeli jestem wypoczęty, to lubię grać w koszykówkę i tenisa, ale niestety mam na to bardzo mało czasu. Generalnie pływanie to taka dyscyplina, w której trenuje się i startuje w zawodach przez cały rok. Nie można pozwolić sobie na dłuższą przerwę, ponieważ natychmiast traci się formę. Po prostu trzeba to kochać, bo inaczej nie można wytrzymać ani presji ani rytmu treningowego.
Choć urodziłeś się w Stanach, świetnie mówisz po polsku... Chodziłeś do polskiej szkoły?
- Tak, owszem, byłem uczniem Szkoły Języka i Kultury Polskiej im. Jana Pawła II na Maspeth. Dzięki temu, jak jadę na zgrupowania do Polski, nie mam problemu z nawiązaniem kontaktu z polskimi pływakami. Mimo że nie bardzo chciało mi się chodzić do polskiej szkoły, teraz tego nie żałuję.
Przed tobą wybór uczelni. Czy coś już postanowiłeś w tej kwestii?
- Wiele bardzo dobrych uczelni proponowało mi, aby się do nich zapisać, m.in. Harvard czy Princeton. Oferty były kuszące, bo dofinansowanie sięgało nawet do 100 procent. Zdecydowałem jednak, że będę studiował tam, gdzie są najlepsze w Stanach warunki do trenowania. Wybrałem USC - University of Southern California - w najlepszym miejscu dla kogoś, kto chce w tej dyscyplinie sportu coś osiągnąć. To właśnie w USC znajduje się znany Trojan Swim Club. Na tej uczelni pracuje dr Dave Salo - światowej sławy trener, którego podopieczni osiągają wspaniałe sukcesy. Pod jego opieką w 2010 roku trenowała Otylia Jędrzejczak.