Michał Globisz: Miałem myśli samobójcze [WYWIAD]

2014-07-05 10:00

Ostatnie miesiące były najtrudniejsze w życiu Michała Globisza (68 l.), byłego selekcjonera kadry Polski juniorów. Odkrywca wielu reprezentantów kraju, m.in. Grzegorza Krychowiaka i Sebastiana Mili, ma poważne problemy ze wzrokiem. Jedyną nadzieją na wyleczenie jest kosztowna operacja w Chinach, którą przejdzie za miesiąc.

"Super Express": - Kiedy zorientował się pan, że coś złego dzieje się ze wzrokiem?

Michał Globisz: - W połowie stycznia. Gdy kładłem się spać wszystko było w porządku. Obudziłem się rano i poczułem, że coś jest nie tak z moim prawym okiem, że słabiej widzę. Wcześniej nie było żadnych oznak.

Transfery 2014. Przemysław Tytoń wypożyczony do ligi hiszpańskiej

- Przed 20 laty los poważnie już pana doświadczył.

- To prawda. Wtedy straciłem wzrok w lewym oku. Podczas treningu juniorów Lechii Gdańsk zostałem z bliska uderzony piłką. Po kilku dniach zaczęła mnie boleć głowa. Zacząłem coraz słabiej widzieć na lewe oko. Na początku lekarze podejrzewali, że to stwardnienie rozsiane. Przez lata przyzwyczaiłem się żyć z jednym okiem. W niczym mnie to nie ograniczało i nie przeszkadzało. Normalnie pracowałem. Ale strata dwóch...

- Jaką teraz diagnozę postawili lekarze?

- Zrobiono mi wszelkie badania. Okazało się, że jestem zdrowy jak tur. Lekarze nie potrafili jednak podać przyczyny, co tak naprawdę stało się w prawym oku, że z dnia na dzień mój wzrok się pogorszył.

- Jak pan funkcjonuje na co dzień?

- Po mieszkaniu się poruszam, ale widzę na dwa, trzy metry. I tylko kontury, cienie, mam ciemność przed oczami. Żałuję, że nie mogłem obejrzeć mundialu. Może zabrzmi to zabawnie, ale akurat teraz przydałoby się... trzecie oko. Słyszę, że to wspaniałe mistrzostwa, ciekawe mecze, wiele goli, tyle nowinek, raj dla trenera... A ja tylko słucham...

Jan Urban nowym trenerem Osasuny Pampeluna! [WIDEO]

- Miał pan chwile zwątpienia?

- Najtrudniej było na początku, gdy usłyszałem od lekarza, że nie ma nadziei, że nie będę już widział do końca życia. Byłem przybity, załamany. Miałem depresję, różne myśli przychodziły do głowy. Pojawiła się nawet myśl o samobójstwie...

- Było aż tak źle?

- Psychicznie czułem się fatalnie. Proszę zamknąć oczy. Zrozumie pan to, co ja czułem, gdy dowiedziałem się, jak ma wyglądać moje dalsze życie. Nie wiedziałem wtedy, co ze sobą zrobić. Trudno jest nagle przyzwyczaić się do tego, że przez resztę życia nie będziesz nic widział. Ale najgorsze mam już za sobą. Dzięki rodzinie i przyjaciołom, którzy mnie podnieśli na duchu.

- Kiedy i gdzie przejdzie pan operację?

- Z wynikami moich badań zapoznali się chińscy lekarze. W sierpniu lecę z córką i wnukiem na trzy tygodnie do Pekinu. To moja nadzieja. Jedyna, bo w Polsce i Europie nikt się takiego zabiegu - polegającego na leczeniu komórkami macierzystymi - nie podejmie. Lekarze w Chinach są optymistami. Po miesiącu od operacji powinna być znaczna poprawa. Jednak gwarancji, że tak właśnie się stanie, nie mam. Mimo wszystko warto spróbować. Trzeba walczyć.

- Kto panu pomaga?

- Pięknie zachował się PZPN. Związek pokryje koszty operacji i leczenia. Nie ukrywam, że dla mnie to duże pieniądze. Nie spodziewałem się takiego gestu, bo przecież nie jestem pracownikiem federacji.

- Może pan liczyć na pomoc ze strony wychowanków?

- Tak, nie zapomnieli o mnie. Dzwonili, deklarując pomoc. Usłyszałem od nich, żebym niczym się nie przejmował, że pomogą. Powiem, że ten gest z ich strony jest dla mnie więcej wart niż sukcesy, które wspólnie osiągnęliśmy. To pokazało, że łączy nas coś więcej niż tylko relacja na linii trener - zawodnik. Już teraz chcę im wszystkim goraco podziękować.

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze