"Super Express": - Kiedy udało się przezwyciężyć ten stan?
Ola Mierzejewska: - Dopiero kiedy poznałam narzeczonego Roberta, wtedy pokochałam swoje ciało. To on pokazał mi, ile jestem warta, podniósł moją wartość. Ale to nastąpiło dopiero dwa lata temu.
- Czy uroda człowieka jest na zewnątrz czy wewnątrz?
- Wewnątrz. Nie patrzę na człowieka pod kątem, czy jest zewnętrznie brzydki czy ładny, wolę poznać go od środka. W końcu sama to przeżyłam, kiedy patrzyli na mnie pod kątem sylwetki i wagi ciała, a potem przekonywali się, że jestem kimś, z kim warto pogadać. Uroda wiąże się z dobrocią człowieka. Dobroć zawsze będzie wypisana na twarzy. Postawność wcale urody nie odbiera. A fotoreporter "Super Expressu" powiedział mi, że wyglądam na 90 kilo (śmiech).
- A zatem może pani dzisiaj czuć się urodziwa.
- Nie mnie to oceniać. Chociaż mama zawsze mówiła mi, że jestem piękna. A dla mnie dzisiaj najważniejsze, że podobam się Robertowi. I czuję się prawdziwą kobietą. W tym roku po raz pierwszy poszłam do kosmetyczki, bo paznokcie były w fatalnym stanie. Teraz pójdę znowu. I jeszcze do fryzjera, na którego zwykle brakowało mi czasu i pieniędzy.
- Czy lubi pani tańczyć?
- Bardzo lubię, od dziecka. Już jako mała, gruba dziewczynka zamykałam się w pokoju i sobie tańczyłam do muzyki. A dzisiaj wiele osób mówi mi, że tańczę lekko. No, jak na swoją wagę... (śmiech).
Wyniki na żywo. Sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z aż 16 dyscyplin