Maddy Lawrence odniosła kontuzję 7 marca, kiedy została poturbowana w trakcie meczu rugby. Trafiła do szpitala, jednak sprawy zaczęły iść źle. Zawodniczka doznała zakażenia, lekarze przez dwa tygodnie próbowali uratować życie młodej sportsmenki. Rodzina zmarłej wydała oświadczenie: „Odkąd Maddy zaczęła grać w rugby w UWE, uwielbiała każdą chwilę. W ostatnim meczu sezonu doznała kontuzji niezagrażającej życiu. Trafiła do szpitala i sądziliśmy, że w weekend wróci do domu na weekend. Nabawiła się jednak infekcji bakteryjnej, którą zespół lekarzy niestrudzenie próbował opanować. Maddy walczyła każdą cząstką swego ciała, a na OIOM-ie wykonywano zabiegi ratujące jej życie. Jej duch i pragnienie życia były tak silne, podobnie jak jej serce i odwaga, że medycy byli tym zachwyceni. Nigdy nie zrezygnowała z tej walki. Niestety jej ciało nie mogło już dłużej wytrzymać i pozwoliliśmy jej odejść, na kolejną przygodę, z kochającą rodziną u boku” – napisała rodzina Maddy.
Uniwersytet, którego barwy reprezentowała, dodał: „Cała społeczność UWE Bristol jest głęboko wstrząśnięta i zasmucona śmiercią naszej studentki i utalentowanej zawodniczki”. Trener drużyny Madde, Tom Monks, powiedział: – To była czysta przyjemność trenować tę dziewczynę. Miała chęć uczenia się, uwielbiała każdą szansę gry, jaką dostawała, była niezwykle zaangażowana, a jej uśmiech i ciepło potwierdzały naszą więź.
Najnowsze wieści w sprawie trenera polskich skoczków! To on zastąpi Michala Doleżala
„Maddy była pełną życia dziewczyną, w jej pobliżu wspaniale było przebywać. Ilekroć się uśmiechała, nie można było powstrzymać się od śmiechu razem z nią. Takim właśnie graczem, przyjacielem, siostrą i córką była Maddy” – napisał klub, wspominając młodą zawodniczkę.
Van Damme nie żyje. Pokonała go białaczka. „Tatuś wyszedł na ostatni mecz”