- Jak po pierwszych treningach tanecznych czułam zakwasy w mięśniach, tak teraz mam to samo po pierwszych zajęciach sportowych. I jeszcze ręce mi drżą - wyjawiła "Super Expressowi" triumfatorka "Tańca z gwiazdami" i wicemistrzyni świata w skoku o tyczce. - Cóż, w ostatnich tygodniach używałam głównie innych partii mięśniowych niż na skoczni. Boli mnie, ale spokojnie, do pokoju czy stołówki docieram normalnie, mimo zakwasów - dodaje Monika, która ból mięśni powinna leczyć gorącymi kąpielami.
Przeczytaj koniecznie: Monika Pyrek wraca na bieżnię
Pyrek wraca do sportu, ważąc ledwie 52 kg, tymczasem w lipcu ważyła 57-58 kg.
- Teraz już pierwszego dnia zgrupowania wzięłam dodatkowego kotleta na obiad, bo wszyscy, łącznie z trenerem, powtarzają mi, że mam sporo jeść - mówi mistrzyni skoku o tyczce. - Do tego dojdą ćwiczenia siłowe, które na razie wykonuję z minimalnym obciążeniem. I na pewno przybiorę na wadze, najlepiej byłoby 55 kilo. Oby tylko poszło w mięśnie.
Wicemistrzyni świata nie odebrała jeszcze mercedesa, który stanowi nagrodę za zwycięstwo w programie telewizyjnym, bo... brakowało jej na to czasu.
W czasie "Tańca z gwiazdami" Monika założyła się ze swoim partnerem Robertem Rowińskim, że (w przeciwieństwie do jego wcześniejszych partnerek) nie popłacze się ze zmęczenia w czasie treningów i występów.
- Zakład rozstrzygnął się na remis. Popłakaliśmy się obydwoje. Ukradkiem wycieraliśmy łzy - wyjawia z pięknym uśmiechem Monika, która w lutym ma wystartować w mityngach w Doniecku i Bydgoszczy.