Wszyscy gadają o tym pojedynku i pytają, czy są jeszcze bilety. Nie ma, nie ma od dawna, proszę Państwa.
Najśmieszniejsze jest to, że to wielkie wydarzenie może być najszybszym ringowym blitzkriegem od czasu walki Lennoxa Lewisa z Andrzejem Gołotą. Przyznam się, że uwielbiam Marcina Najmana. Super gość, przeuroczy, mistrz marketingu i promocji. Powiedziałem mu - zupełnie szczerze - że gdybym potrzebował kiedyś jakiejś reklamy, to nie wynająłbym żadnej reklamowej agencji, nawet tej najlepszej (według mnie, to agencja byłego ministra sportu Jerzego Ciszewskiego). Wynająłbym Najmana, bo on jest najlepszy w branży reklamowej w całej Polsce. A może nawet w całej Europie. A nie wykluczone, że na całym świecie, ze stratosferą włącznie!
Ale Marcin - nie owijajmy tego w bawełnę - to bokser średniej klasy. Gdyby pokonał Pudziana, to byłaby sensacja równa znokautowaniu Mike'a Tysona przez Bustera Douglasa. A Tyson był wówczas rzeczywiście Najbardziej Niebezpiecznym Człowiekiem Na Tej Planecie. Zakłady na jego zwycięstwo przyjmowano wówczas (jeśli dobrze pamiętam) 37:1. Podobnie wyglądają teraz chyba szanse Pudziana i Najmana.
Jeśli wygra Najman to będzie mega sensacja. Trzymam za niego kciuki (mogę, bo nie komentuję tego pojedynku i mogę być nieobiektywny). Ale realnie rzecz biorąc, Marcin ma szanse na zwycięstwo tylko trochę większe niż bałwan ze śniegu na przetrwanie na Saharze.
Buster Douglas udowodnił jednak, że nie ma murowanych faworytów.