- Mam jeszcze braki w odpowiednim wykonaniu ostatniego, czwartego obrotu w kole - samokrytycznie ocenia nasza najlepsza młociarka. - Nie wyczuwam go i przez to źle stawiam stopę przed wyrzutem.
Na szczęście konsultacje trenera Nowaka powinny rozwiązać ten problem. A do współpracy z poprzednim szkoleniowcem nie chce wracać. Zwłaszcza po scysji, podczas której - jak twierdzi - została urażona jej godność.
- Cała ta przykra sprawa miała jedną dobrą stronę: poznaję siebie na nowo. Jak dotąd uważana byłam za "ciepłą kluchę", bo taka jestem spokojna. A teraz sama się mile zaskoczyłam, że potrafię być taka stanowcza - nie kryje miotaczka, która nikomu nie pozwoli sobą... pomiatać.
- Sama podjęłam decyzję o zawieszeniu współpracy z poprzednim trenerem. I wcale nie uważam, żeby zmalały przez to moje szanse w mistrzostwach świata - podkreśla.
Poznanianka nadal zajmuje drugie miejsce na tegorocznej liście światowej, z wynikiem 76,59 m, o 31 cm za Słowaczką Hrasnovą. Inne rywalki jednak depczą jej po piętach.
- Konkurencji się nie boję. Z roku na rok staję się bardziej waleczna, a praca z psychologiem też sporo mi daje. Czuję się przygotowana do rywalizacji - deklaruje Włodarczyk. - W Berlinie będzie pięć kandydatek do podium. Na złoty medal powinna wystarczyć odległość 76,70-76,80 metra, a na srebrny 76,00 - ocenia.