- Wiedziałem, że Sami to świetny piłkarz, ale nawet mnie trochę zaskoczył - przyznaje Sebastian Boenisch (23 l.), kolega Khediry ze złotej niemieckiej młodzieżówki. - Przecież przed mundialem on miał tylko pięć meczów w reprezentacji, a w RPA wystąpił we wszystkich siedmiu w podstawowym składzie! Zastąpił Ballacka bez zarzutu - ocenia Boenisch. - Jaki jest Sami? Znam go od dawna, to świetny kolega. Potrafi wprowadzić w drużynie spokój. Wybraliśmy go na kapitana młodzieżówki jednogłośnie - podkreśla.
Khedira to idealny przykład pokolenia niemieckich piłkarzy, którzy podbili boiska RPA. Młody, zdolny, z korzeniami w innym kraju. Pomocnik VfB Stuttgart jest pół-Tunezyjczykiem.
- To akurat nie ma znaczenia. Przecież rodzice Mesuta Ozila pochodzą z Turcji, ja urodziłem się w Polsce, Łukasz Podolski i Miro Klose też. Pół niemieckiej kadry ma korzenie w innych krajach, ale w niczym nam to nie przeszkadza - opowiada.
Khedirą interesują się już Real Madryt i Chelsea Londyn. Czy młode niemieckie gwiazdy, które rozbłysły w RPA, odejdą z Bundesligi?
- Wszyscy namawiają ich do pozostania, argumentując, że w Bundeslidze kluby są wypłacalne. Już nawet Borussia Dortmund i Schalke wychodzą z zadłużenia. Tymczasem coraz więcej klubów w Anglii i Hiszpanii ma problemy finansowe. Inny argument do pozostania jest taki, że trenerzy w niemieckich klubach stawiali na Ozila czy Kehdirę i mogli oni zabłysnąć. Przed ostatnim sezonem z Werderu odszedł Brazylijczyk Diego, który był tu bogiem, a w Juventusie słuch o nim zaginął - opowiada Boenisch.
Obrońca Werderu uważa, że trzecie miejsce Niemców to sprawiedliwe zakończenie mundialu.
- W półfinale z Hiszpanią niemiecka drużyna była po prostu gorsza - ocenia. - Myślę, że wynikało to z wielkich umiejętności Hiszpanów, jak również z tego, że podczas turnieju każda drużyna ma słabszy dzień. Niemców spotkało to właśnie w półfinale - dodaje Sebastian, który znalazł czas na rozmowę z "Super Expressem" pomiędzy jednym z... czterech wczorajszych treningów.
- Podczas obozu przygotowawczego zaczynamy o 7 rano bieganiem po plaży, kolejny raz trenujemy po śniadaniu, trzeci raz po obiedzie, a ostatni trening mamy wieczorem - wylicza.
Trudno się dziwić, że po takich treningach w klubach Niemcy grali na pełnych obrotach do ostatnich minut mundialu.