Odprysk siódmego kręgu

2004-08-16 4:42

Byliśmy pierwszymi dziennikarzami, którzy do niej dotarli. Zanim weszliśmy do ateńskiego szpitala KAT, w którym leży Joanna Skowrońska, poddano nas drobiazgowej kontroli, jak przy wejściu do więzienia z najgroźniejszymi przestępcami.

Przeszukano torby, zabrano aparat fotograficzny, dyktafony, cały czas towarzyszył nam agent ochrony. Polka przebywa w pokoju 601, przed sąsiednim (604) - kolejny agent i kilka koszów kwiatów. - Dla kogo te kwiaty? - spytałem ochroniarza.

- Dla Kenterisa. On leży w tym pokoju - dowiedzieliśmy się.

Ot i mamy całą tajemnicę, dlaczego nieznana w świecie polska gimnastyczka jest tak dobrze chroniona - Skowrońska leży po sąsiedzku z bohaterem największego skandalu na tych igrzyskach olimpijskich - Costasem Kenterisem. Miał dostąpić największego zaszczytu dla sportowca - zapalić olimpijski znicz, a potem walczyć o kolejne olimpijskie złoto. Wylądował jednak w szpitalu po tajemniczym, nocnym wypadku, gdy był poszukiwany przez komisję antydopingową.

Miód i magnezja

Na zmęczonej twarzy Joanny pojawia się uśmiech. - Przez dwie noce prawie nie spałam, ból był tak silny, szczególnie w okolicach szyi - opowiada. - Ale teraz jest już lepiej. Dzisiaj pierwszy raz wstałam, przeszłam do łazienki. Zobaczyły mnie jednak pielęgniarki i zapędziły do łóżka.

Ładny, przestronny pokój zupełnie nie przypomina szpitalnej izolatki. Zasłony, balkon ze wspaniałym widokiem na Ateny. - Ale ja jeszcze ani razu nie byłam na balkonie, lekarze każą mi leżeć - mówi Joanna.

Jeszcze raz wracamy wspomnieniami do tego fatalnego wypadku, analizujemy, dlaczego do niego doszło.

- Ćwiczyłam podwójne salto z półśrubą - opowiada Skowrońska. - Tak się nazywa ten element. Jest zaliczany do grupy D, czyli najtrudniejszej, ale wykonywałam go wcześniej już tysiące razy. Także na igrzyskach w Sydney. Na pewno nie popełniłam błędu, a zerwałam się z poręczy. Nabrałam już prędkości, nic nie mogłam zrobić w powietrzu, straciłam kontrolę. Miałam to szczęście w nieszczęściu, że przy upadku miałam głowę lekko skręconą w prawo. Powstał odprysk siódmego kręgu z prawej strony, ale uratowany został kręgosłup.

Prawdopodobnie - jak analizuje - powodem upadku była zbyt gruba warstwa miodu i magnezji na poręczach. - Żerdź smaruje się najpierw miodem, a potem magnezją. Niektóre zawodniczki, ćwiczące w nakładkach na dłoniach, smarują poręcze grubszą warstwą, aby mieć pewniejszy uchwyt. Być może tak zrobiła trenująca przede mną zawodniczka. Ja ćwiczyłam z gołymi rękami i zamiast złapać lepszą przyczepność, dostałam poślizgu.

Psycholog niepotrzebny

W szpitalnym pokoiku jest mały telewizorek. W ręku Joanny pilot, przelatuje programy, szuka tych olimpijskich. - Wczoraj oglądałam głównie gimnastykę, ćwiczyli mężczyźni. Dzisiaj ja miałam wystartować, ćwiczyć na równoważni i poręczach oraz wykonywać ćwiczenia wolne. Pozostanie mi tylko oglądanie koleżanek.

W dojściu do siebie miał jej pomagać psycholog polskiej ekipy, ale Skowrońska poprosiła, żeby nie przychodził. - Wystarczy, że pogadam sobie z trenerem Gradowkinem, który codziennie mnie odwiedza. Wiem, że muszę jak najszybciej zapomnieć o tym wypadku. Kariery gimnastycznej nie zamierzam przerywać. Chcę wystartować w Pekinie - mówi.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze