- Było trochę nieporozumień z trenerem Drozdem, kontakt między nami się pogorszył, dlatego zdecydowałem się na zmianę szkoleniową - mówi "Super Expressowi" Sawrymowicz. - Chciałbym spróbować czegoś innego, szukam nowych rozwiązań i bodźców treningowych przed igrzyskami w Londynie, bo tam interesuje mnie tylko medal.
Sawrymowicz przyznaje, że w metodach treningowych Mirosława Drozda szczególnie nie odpowiadały mu zgrupowania treningowe w górach. - Wracałem z nich zmęczony psychicznie i fizycznie, wręcz wycieńczony. Przed mistrzostwami w Melbourne, gdzie odniosłem największy sukces, prawie wcale nie trenowałem w górach - argumentuje.
Mirosław Drozd tak ustosunkowuje się do żalów swego byłego już zawodnika: - Mateusz ma delikatną psychikę i boi się zgrupowań w górach. Nie mam do niego żalu, że opuszcza naszą grupę, ma prawo spróbować czegoś nowego. Nie zrywamy ze sobą kontaktu i zawsze może do nas wrócić. Może osiągnęliśmy już wszystko, co mogliśmy razem zdobyć? - filozoficznie kończy Drozd.
Sawrymowicz ma nadzieję, że w Kalifornii nie tylko osiągnie wysoką formę, ale i w słonecznym klimacie podreperuje zdrowie (ostatnio przez problemy z zatokami i różne alergie miał liczne przerwy w treningach). Na razie wiadomo, że pozostanie w USA przez minimum 2 miesiące (wróci na ME w Budapeszcie), a dalszy pobyt uzależnia od efektów współpracy z Salo.
W Kalifornii "Sawrym" najprawdopodobniej będzie ćwiczył w jednej grupie z najlepszym obecnie pływakiem na 1500 m - aktualnym mistrzem świata, Tunezyjczykiem Osamą Melloulim.