Oszukali Madzię

2008-02-10 21:44

W dwóch seriach strzelania nie spudłowała ani razu. Podium było tuż-tuż. Do mety brakowało kilkuset metrów. Magdalena Gwizdoń z dużą szybkością mknęła do mety. I nagle... zawróciła. Nie wiedziała, że na finiszu droga wiedzie inaczej niż na poprzednich pętlach sprintu na 7,5 km.

Oznaczenie trasy było skandaliczne. Niegodne mistrzostw świata. Organizatorzy czempionatu w Oestersund w Szwecji umieścili drogowskaz do mety na zjeździe, gdzie zawodnik musi skupić się na prowadzeniu nart, a nie rozglądaniu się za wskazówkami. Natomiast w miejscu rozwidlenia trasy (na metę i na strzelnicę) drogowskazu już nie było.

Polka straciła około 10 sekund, straciła rytm biegu. Zamiast medalu MŚ uzyskała dopiero siódme miejsce, a do brązowej medalistki, Ukrainki Oksany Chwostienko miała na mecie stratę 15,5 sekundy.

Tak jak Magdę, fatalne oznaczenie trasy zmyliło także kilka innych biatlonistek, w tym Norweżkę Bonnevie-Svendsen, ósmą na mecie.

- Żal był duży, bo przecież od pierwszej konkurencji mogliśmy mieć znakomity wynik. Na kilometr przed metą Magda miała tylko trzy i pół sekundy straty do Chwostienko - mówi "Super Expressowi" Roman Bondaruk, główny trener naszej kadry w biatlonie.

Wielki pech Gwizdoń. Tym bardziej przykry, że trasa w Oestersund była do tej pory dla niej szczęśliwa. To tam odniosła poprzedniej zimy swoje jedyne zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Właśnie w sprincie. Od soboty Oestersund kojarzyć się jej będzie z oszustwem i straconą szansą.

Nazajutrz, w biegu pościgowym na 10 km, Gwidzoń spudłowała trzykrotnie na 20 strzałów i na mecie była dwunasta. Dwa złote medale zdobyła Niemka Andrea Henkel, która nie chybiła ani razu w sprincie i biegu pościgowym, ani nie zmyliła trasy.

Można by zażartować, że pomógł jej wszczepiony pod skórę chip z nawigacją GSM...

Najnowsze