Plawgo: Nareszcie nic mnie nie boli

2009-07-13 12:37

Jeszcze nie uzyskał minimum PZLA na sierpniowe mistrzostwa świata, ale i tak jest w siódmym niebie, bo męczące go od lat bóle nóg niespodziewanie ustały.

- Czuję się jak nowo narodzony. Ból ustąpił, moja stopa odzyskała moc, mam ochotę biegać, jakby spuszczono mnie ze smyczy! - cieszy się Marek Plawgo (28 l.). - W próbach szybkościowych osiągam wyniki zbliżone do rekordów życiowych. Mój staw skokowy w prawej stopie nareszcie działa! - dodaje brązowy medalista mistrzostw świata w biegu na 400 metrów przez płotki.

"Super Express": - Jak udało się pokonać ból, z którym walczył pan od lat?

Marek Plawgo: - Wszystko dzięki zastrzykom wiskosuplementacyjnym wykonanym przez doktorów Jóźwiaka i Krochmalskiego.

- A co to jest wiskosuplementacja?

- To wstrzyknięcie w bolące miejsce środka o składzie zbliżonym do płynu stawowego. Pomaga on "smarować" staw. A mój staw był wysuszony, powstały zwyrodnienia, które bez "smarowania" sprawiały ból.

- Wierzy pan, że wreszcie zdrowie przestanie dokuczać?

- To się dopiero okaże. Ale to pierwsza metoda, która leczy przyczyny moich dolegliwości, a nie ich skutki, czyli bóle. Dzięki temu nie zażywam teraz żadnych środków przeciwbólowych. Mam nadzieję, że limit pecha i bólu już wyczerpałem.

- Medal w sierpniowych mistrzostwach świata w Berlinie jest realny?

- Cel minimum to miejsce w finale. Gdybym tego nie osiągnął, straciłbym stypendium sportowe i prawo udziału w zgrupowaniach klimatycznych. Nie mogę sobie na to pozwolić. Tym bardziej że przez nieudane tegoroczne biegi nie zapraszają mnie organizatorzy wielkich mityngów, na których można dobrze zarobić. Ale na razie to muszę uzyskać minimum na te mistrzostwa świata i pokazać, że jeszcze nie umarłem. Zamierzam dokonać tego na mityngu w Saragossie 18 lipca.

Najnowsze