Do fatalnego incydentu doszło w połowie trzeciej tercji podczas starcia przy bandzie. Poszkodowany w nim Jokinen upadł na lód. Tak nieszczęśliwie, że łyżwą przeciął tętnicę szyjną śpieszącego mu z pomocą Zednika.
Słowak z trudem dojechał do bandy, zostawiając na lodzie smugę krwi, po czym nieprzytomny padł w ramiona trenera Dave'a Zenobiego. Życie uratowała mu szybka reakcja sztabu medycznego, który natychmiast zatamował krwawienie. Zednik trafił do szpitala, jego stan jest stabilny.
- To było straszne. Wszyscy byli w szoku, ja też - opowiadał sprawca zdarzenia Olli Jokinen.
Menedżer Panthers Jacques Martin jest przekonany, że gdyby Zednik padł na lodzie, to mógłby już nie żyć. - To, że zdążył podjechać do trenerskiej, dało lekarzom bezcennych kilkanaście sekund na interwencję - ocenił.
Pantery bez Zednika przegrały 3:5.