Podróż Justyny na urodziny

2009-01-20 3:30

22 godziny trwała podróż Justyny Kowalczyk spod Vancouver do Warszawy. Ale pobyt w kraju trwał raptem kilka godzin. Spod lotniska nasza narciarka ruszyła wraz z ekipą samochodem, aby w nocy dotrzeć do Estonii. I to wszystko w dniu jej 26. urodzin.

Sprezentowaliśmy triumfatorce zawodów Pucharu Świata w Kanadzie pluszowego osiołka. Jeszcze jednego do jej kolekcji, która liczy już kilkadziesiąt takich okazów. Na przyszłoroczne urodziny wolałaby zapewne w prezencie zmianę ukształtowania tras olimpijskich.

- Ba, ale nie ma szans, by tak się stało - śmieje się Kowalczyk. - Owszem, byłam bardzo smutna, nawet bliska łez, widząc trasę, po której ma przebiegać bieg techniką dowolną. Zbyt płasko i zbyt wiele zakrętów. Natomiast do pozostałych biegów trasy są przyzwoite - ocenia.

Wygrana na olimpijskiej trasie daje jej psychiczną przewagę nad rywalkami. - Przewaga około minuty nad Ukrainką Szewczenko czy Włoszką Follis to jest coś. A poza tym wiem teraz, jak się zachować na każdym odcinku. Pewnie nie uda mi się już taki "myk" pod górę jak w sobotę, bo rywalki już wiedzą, co mam w zanadrzu. Chociaż jeśli będą zmęczone, to wiedza nic im nie pomoże - analizuje.

Najnowsze