Wczoraj Łukasz i jego austriacki partner nie dali żadnych szans polskiemu eksportowemu deblowi. Marcin Matkowski (28 l.) i Mariusz Fyrstenberg (29 l.) byli rozstawieni w turnieju z szóstką. Gładko jednak przegrali 2:6, 2:6.
- Przed meczem naderwałem mięśnie brzucha. Miałem nadzieję, że dam radę grać, ale z minuty na minutę było coraz gorzej - tłumaczył później "Frytka". - Powinienem poddać mecz, ale do końca wierzyłem w zwycięstwo.
Mogło być dwóch Polaków w półfinale, będzie tylko jeden. Ale za to w dobrej formie. - Bardzo się cieszę z awansu, ale to jeszcze nie koniec turnieju - mówi Kubot, który właśnie osiągnął najlepszy wynik w karierze i przy okazji zarobił 125 tysięcy złotych. - Zagraliśmy kolejny dobry mecz, mam wielką nadzieję, że nie ostatni w tym turnieju.
Jutro polsko-austriacki debel zagra o finał. Polski "U-Bot" posłał już na dno turniejową jedynkę (Nestor, Zimonjić 7:5, 6:4) oraz szóstkę (Matkowski, Fyrstenberg 6:2, 6:2). Teraz chce zatopić rozstawionych z trójką Mhahesha Bhupathiego (Indie) i Marka Knowlesa (Bahamy).
- To kolejny mecz, w którym nie jesteśmy faworytami, ale mi to odpowiada - przyznaje Łukasz Kubot.