Rewelacją rozgrywek NFL jest zespół futbolisty polskiego pochodzenia - Paula Poslusznego (24 l.). Buffalo Bills mierzą w Super Bowl (czyli praktycznie mistrzostwo świata), mają na koncie cztery zwycięstwa i jedną porażkę. Wielka w tym zasługa Poslusznego, który wrócił do zespołu po kontuzji.
"Super Express": - Jesteś już w pełni zdrowy?
Paul Posluszny: - Tak, czuję się znakomicie. Tym bardziej że idzie nam świetnie. Mamy już cztery zwycięstwa. Od wielu lat nie mieliśmy tak udanego początku sezonu. Czuję, że możemy powalczyć o tytuł.
- W Polsce nie jesteś bardzo znany, w USA masz dużo fanów?
- (śmiech) Nie liczyłem, ale na meczach wielu kibiców nosi koszulkę z moim imieniem i numerem 51. Na pewno wśród nich jest wielu przedstawicieli Polonii.
- Podobno niedawno, w przerwie rozgrywek, byłeś w Iraku.
- Tak, poleciałem tam na kilka dni z innymi zawodnikami, z wizytą do amerykańskich żołnierzy. Rozdawałem autografy, robili sobie z nami zdjęcia. Ale w futbol ze mną grać nie chcieli (śmiech).
- Korzystasz z przywilejów popularności?
- Jeśli myślisz, że w bankach czy restauracjach nie stoję w kolejce, to się mylisz. Jestem na co dzień raczej cichy, nie obnoszę się z tym, że gram w NFL. Mój żywioł to gra na boisku, a nie cała medialno-gwiazdorska otoczka. Jestem ciągle prostym chłopakiem z Pittsburgha.
- Zarabiasz miliony. Nie powiesz mi, że nie ubierasz się w ciuchy od drogich projektantów i nie masz drogiego samochodu?
- Nie przywiązuję znaczenia do metek na ciuchach. Nie mam też chyba dobrego gustu.
- No, chyba nie chodzisz ciągle w dresie?
- Nie, noszę koszulki polo i jeansy. Jeżdżę terenowym chevroletem. Ale moim marzeniem jest BMW.
- To sobie kup, chyba stać cię na takie auto.
- (śmiech) Chyba cię posłucham i kupię...