Przeciągnął 45 ton (ale trochę za wolno)

2009-10-02 4:00

Po trzech z siedmiu konkurencji finału rozgrywanych na Malcie mistrzostw świata strongmanów Mariusz Pudzianowski (32 l.) jest wiceliderem. Ale do lidera - Litwina Zyndrunasa Savickasa (34 l.) traci aż 5 punktów. - To moja porażka, ale jeszcze wszystko jest możliwe - mówi polski siłacz "Super Expressowi".

Rywalizacja w wielkim finale zaczęła się od przerzucania gigantycznych bali - od 200 do 350 kg.

- Czyli tzw. paluchy - wyjaśnia Mariusz. - Tej konkurencji nie trawię, zawsze radziłem sobie w niej kiepsko.

"Pudzian" pobił swój życiowy rekord, ale wystarczyło to tylko na 6. miejsce (na 10 finalistów). Wygrał Savickas. Mariusz stracił sporo punktów, ale natychmiast zabrał się do odrabiania strat. W drugiej konkurencji - spacerze farmera (dwie walizki po 165 kg, 50 metrów na czas) wyprzedził rywali o aż 7 sekund!

- Znokautowałem ich, aż im szczęki opadły, jak zobaczyli, jaki mam czas - opowiada Pudzianowski. - Teraz ciągnięcie samolotu, a to lubię, więc powinno być dobrze. To będzie prawdziwa wojna, pójdę ostro, nie poddam się Savickasowi i Amerykanom - mówił na gorąco "Super Expressowi" tuż przed trzecią, ostatnią wczoraj konkurencją. - Może w porównaniu z rywalami jestem mały i ustępuję im wagą, ale nadrabiam szybkością - dodał ważący 142 kg "Pudzian", który mimo potężnej muskulatury, przy ogromnych Amerykanach i Savickasie wygląda rzeczywiście niepozornie.

Niestety, w przeciąganiu 45-tonowego samolotu Polak był dopiero piąty.

- Różnice były minimalne, pierwsza czwórka wyprzedziła mnie o mniej niż sekundę - kręci głową Mariusz, który w generalce jest nadal drugi, ale Litwin uciekł aż na 5 punktów.

Finał potrwa w sumie trzy dni, zakończy się w sobotę.

- Poziom jest bardzo wysoki i wyrównany, więc rotacja w czołówce będzie duża i jeszcze nie wszystko stracone - ocenia "Pudzian". - Jedno potknięcie i przestajesz się liczyć. Trzeba walczyć na całego do ostatniej sekundy.

Najnowsze