Przemysław „The Machine” Majewski przed walką w Atlantic City dla „Super Expressu”: Nie ma drogi powrotu

2012-06-29 21:20

Już za tydzień, 7 lipca w Atlantic City, Przemysław „The Machine” Majewski (18-1, 12 KO) stoczy swoją 20. walkę w ringu zawodowym.  Po niespodziewanej porażce w listopadzie ubiegłego roku, trenujący w barwach Global Boxing „The Machine” kontynuuje odbudowywanie kariery. W kwietniu pokonał cenionego przed laty Antwuna Echolsa, a teraz w walce wieczoru zmierzy się z Chrisem „The Irish Ghost” Fitzpatrickiem (15-1, 6 KO).

„Super Express”: – Fitzpatrick to dobry zawodnik, z tylko jedną przegraną na koncie. Czy nie czujesz presji?

Przemysław Majewski: – Nie, presji nie czuję, czuję się bardzo zmotywowany, że mogę walczyć z tym zawodnikiem. Mój rekord to 18-1, jego – 15-1. Na tym etapie mojej kariery muszę brać takie walki. Wiadomo, jest to walka bardziej ryzykowna, ale im zawodnik jest cięższy, tym ja ciężej trenuję. Więc nawet się cieszę, że z nim walczę.

Co wiesz o przeciwniku? Jak będziesz z nim walczył? Czy oglądałeś walki Fitzpatricka i poznałeś jego słabe punkty?

– Oglądałem tylko jedną jego walkę, którą udało mi się znaleźć w internecie. Może na podstawie jednego filmiku nie da się wszystkiego ocenić, ale to było 10 rund i widzę, że jest w naprawdę dobrej kondycji. Chris to młody zawodnik, ma 25 lat, dobrze walczy, ma dobrą karierę amatorską za sobą. Jednak plan gry mam poukładany – muszę być dobry w linii ataku, muszę być dobry i w obronie. Z pewnością będę chciał pokazać mu swój cały arsenał, cały swój magazyn kombinacji i uderzeń. Przede wszystkim myśleć w tej walce.

Masz 32 lata, jest to pod wieloma względami ważna walka. Stawką jest pas mistrza Ameryki Północnej federacji NABF wagi średniej. Jeśli wygrasz, co dalej? I muszę spytać – jeśli przegrasz, co dalej?

– Nie myślę o przegranej. Zawsze wychodzę na ring z myślą, że wygram. Co będzie dalej – będę myśleć po 7 lipca.

Jak ważne jest takie nastawienie psychiczne przy nawet najlepszym przygotowaniu kondycyjnym?

– Jeżeli mentalnie się poddasz, to wtedy i twoje ciało może się złamać. Nawet mówią, że nastawienie psychiczne to 90 proc., a tylko 10 zostaje na ciało. Na przykład teraz jestem po 10 rundowym sparingu i wiem, że mogę te 10 rund walczyć dobrze, w bardzo dobrym tempie.

Jesteś zawodnikiem z wieloma walkami na koncie. Czy pamiętasz nazwiska wszystkich swoich przeciwników, czy tylko tego, który cię pokonał?

– Pamiętam większość. Może nie wszystkich z imion, bo mam słabość do imion, ale na pewno pamiętam ich twarze i pamiętam większość moich walk.

Wrócę jeszcze do listopada 2011 i przegranej walki z Torresem. Czy ciężko było ci się podnieść po przegranej? Czy nie ma się wtedy obaw, że może się to zdarzyć kolejny raz?

– Aż tak ciężko mi nie było. Bardziej ucierpiała moja duma, bo przegrałem. Ale taki jest boks – jak w życiu – uczymy się na swoich błędach. Wydaje mi się, że po prostu jestem bogatszy o to doświadczenie i mam jeszcze większą motywację do treningu, by trenować ciężko i przede wszystkim mądrze.

Jak ważne są dla Ciebie wygrane przez nokaut w porównaniu z tymi na punkty?

– To jest tak: jeżeli naprawdę mocno szukasz nokautu, to go nie znajdziesz. Mój trener ciągle powtarza żebym koncentrował się na uderzaniu, a nokaut sam przyjdzie. Wiadomo, będę starał się przyspieszać. I im bardziej będę zrelaksowany, tym te uderzenia będą bardziej precyzyjne i mocniejsze. Jak przyjdzie nokaut, to świetnie. Jeśli nie, to będę się starał stoczyć technicznie piękną walkę i wygrać decyzją sędziów.

W Atlantic City, gdzie obecnie mieszkasz, bardzo cię lubią. Odebrałeś już wyróżnienia z rąk władz miejskich, a niedawno zaliczony zostałeś w poczet bokserskich legend Atlantic City. 7 lipca walczysz po raz pierwszy podczas walki wieczoru. Jesteś również na billboardach promujących najbliższy pojedynek. Chyba można powiedzieć, że jesteś w AC symbolem bokserskich emocji…


– Tak, jestem pierwszy raz na billboardzie i dużo ludzi mi o tym mówi, więc jest to dla mnie też motywacją. Wiem również, że na walkę przyjedzie wielu moich przyjaciół z Nowego Jorku, z Newark i Atlantic City, a nawet z Chicago. Poza tym walkę będzie można również obejrzeć na żywo na stronie internetowej: GoFightLive.com. Będzie to w systemie pay per view za $10. To też dodatkowa motywacja, muszę zrobić wszystko, by wygrać. Liczę się z tym, że nie będzie łatwo, gdyż ta walka to dla mnie szansa – jak i dla mojego przeciwnika – by znaleźć się w pierwszej 15 na świecie. To będzie zacięty pojedynek i będzie dużo emocji.

Pochodzisz z okolic Radomia, gdzie również zostałeś uhonorowany przez władze miejskie. Troszkę, można powiedzieć biją się o ciebie… Które miejsce na ziemi nazywasz domem?

– Zawsze to będzie Radom i wieś pod Radomiem, gdzie się wychowałem. To miejsce zawsze będzie domem. Atlantic City i okolice są moim drugim domem od prawie 10 lat. Żyję tutaj. Szkoda, że nie ma ze mną mojej rodziny, ale mam dużo przyjaciół i czuje się tu dobrze.

Nie każdy może wie, że jakiś czas temu również wystąpiłeś w serialu. Jak wspominasz przygodę z telewizją?

– Tak, wystąpiłem w meksykańskim serialu „Cloroformo”, co oznacza drogę życia. Jest to typowy serial o boksie, a ja zagrałem rosyjskiego pięściarza. Było to naprawdę świetne doświadczenie znaleźć się na planie filmowym i okazja, by poznać wielu sławnych bokserów. Była to również moja pierwsza wizyta w Meksyku i Mexico City. Oczywiście mam nadzieję, że to nie ostatnia rola w filmie czy serialu. Bardzo mi się podobała atmosfera, czułem się  jak w domu. Jednak na pierwszym miejscu zawsze jest boks, to jest moja kariera. Nie ma drogi powrotu.             

Rozmawiała

Joanna Maj



Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze