Przesilenie

2004-08-18 1:35

W Atenach występują pierwsze objawy olimpijskiego przesilenia. Każde igrzyska przez to przechodzą.

To dotyczy wewnętrznych funkcji tego megaorganizmu. Polega na przerażeniu, następnie przytłoczeniu własnym ogromem.

Dzisiaj nie ma małych olimpiad. Każda jest gigantem od urodzenia, co najpierw napawa radością i dumą, które się manifestują podczas bajecznie kosztownego otwarcia. Ale potem, po trzech czy czterech dniach, gigant zaczyna żyć życiem codziennym. Z dnia na dzień żyje coraz szybciej, coraz liczniej aż wreszcie przychodzi świadomość, że to nie jest duży miś do przytulanki, tylko spasiony, złośliwy potwór, który zżera miasto i ludzi.

Ta faza właśnie następuje. Ona się objawia tłokiem i nerwami. Upał sprawia, że jedno i drugie boli. Najgorzej jest wokół centrów medialnych, IBC i MPC. Wszędzie korki do autobusów, korki do bramek wejściowych. Kolejki przed knajpami, których jest tu tyle, co kot napłakał. W odróżnieniu od liczby ludzi, którzy krążą w małej przestrzeni. I jedzą w tym samym czasie. I podróżują w tym samym czasie i pracują też na gwizdek.

Juan Antonio Samaranch mówił dużo i często o potrzebie wyhamowania z gigantyzmem igrzysk, ale nic w tej sprawie nie zrobił. Jacques Rogge mówi mniej i rzadziej i robi równie niewiele, gdyż - jak podejrzewam - niewiele da się z tym zrobić. Igrzyska olimpijskie to widowisko totalne i albo takimi pozostaną, albo nie będzie ich wcale.

Jednak to raczej nie wchodzi w grę z uwagi na zatwierdzoną czterolatkę olimpijską. W temacie rozwiązań totalnych na gigantyczną skalę Chińczycy są przecież mistrzami. Skoro wczoraj postawili mur, to jakie jutro urządzą igrzyska? Rozumie się, że monstrualne. Igrzyska kameralne mogą przygotować już tylko Eskimosi.

Najnowsze