Nadzieje na wiosenne baraże przepadły, na co Marcin Żewłakow mocno liczył. – Zastanawiam się, czy jest ktoś to w stanie logicznie skomentować. Reprezentacja w Lidze Narodów była "reprezentacją momentów". I w sytuacji, gdy po tym dobrym "momencie" chciałem się do czegoś odnieść, to dostawałem psikusa z drugiej strony. To przykre, że odpadamy w taki sposób. Podpowiadało mi coś, że ten piękny gol Kamila Piątkowskiego skończy serię pechowych zdarzeń. Liczyłem przynajmniej na remis i możliwość walki o Dywizję A w barażach. Na koniec ten gol, który sprawił, że zrzedła mi mina – wyznał tuż po ostatnim.
Gol Robertsona okazał się też pewnym symbolem dla "Żewłaka". – Dostałem reakcję piłkarską, długimi momentami kadra dążyła do przełamania przeciwności losu "po piłkarsku". Chcieli strzelać, wykorzystać sytuacje. Nie potrafię ich krytykować, ale końcówka meczu odróżniła klasowy zespół od takiego, który tym klasowym zespołem chce być – ocenił, jednocześnie podkreślając, że ten mecz pomógł mu wyłonić pierwszego bramkarza kadry. – Przy interwencjach Łukasza Skorupskiego czuję spokój. Widzę bramkarza z osobowością podobną do bramkarzy, którzy świetnie dla tej reprezentacji bronili – dodał.
Marcin Żewłakow spodziewał się jednak trochę innego meczu na Stadionie Narodowym. – Dostaliśmy żywy mecz. Spodziewałem się większej liczby pojedynków, szarpanej gry. A tutaj futbol był płynny, było wiele sytuacji i mecz, który zasługuje na bogatszy wynik. Goli mogło być więcej. Niestety skończyło się na trzech i niestety dwie dla Szkocji – zakończył uczestnik mundialu w 2002 roku.