Dokładnie rok temu Pudzianowski ważył 144 kg. Zaczął wtedy przygotowywać się do walki z Marcinem Najmanem.
- Zamiast przerzucać godzinami tony żelastwa, postawiłem na bieganie. Odstawiłem też podtrzymujące wagę preparaty z białkiem i witaminami - opowiada.
"Pudzian" błyskawicznie pozbywał się mięśni. W czasie walki z Najmanem (grudzień 2009) ważył już 126 kg. Trwający 44 sekundy pojedynek nie obnażył jednak jego największego problemu - fatalnej kondycji. W maju 2010 r. przegrał z Timem Sylvią.
Przeczytaj koniecznie: Kotorowski zatrzyma Juventus?
- Od razu zatrudniłem najlepszych specjalistów od przygotowania kondycyjnego - wspomina. - Zacząłem od pedałowania na rowerze. Chodziło o prawidłowe przygotowanie organizmu. Po trzech tygodniach pedałowania stopniowo dokładali mi bieganie. Trwało to około 3 miesięcy. Rok temu po przetruchtaniu kilometra siadałem na ziemi siny ze zmęczenia. Teraz spokojnie przebiegam 10 km w czasie poniżej 50 minut.
Pudzianowski trenuje teraz w siłowni tylko 2-3 razy w tygodniu. - A ciężary są znacznie mniejsze - zdradza. - Zresztą siłę mam już około 30 procent mniejszą niż rok temu. Wtedy w martwym ciągu podnosiłem 415 kg, a teraz tylko 300 kg.
Zatrudnieni specjaliści zmienili też dietę siłacza. - Wcześniej jadłem wszystko, na co miałem ochotę, zupełnie się nie ograniczałem. A teraz? Kiedy ci fachowcy zajrzeli do mojej lodówki, popukali się w czoło. Najbardziej mi żal ulubionych słodyczy - wzdycha "Pudzian". - Moja ekipa wyrywkowo sprawdza, czy prawidłowo się odżywiam, czy chodzę na treningi i czy wcześnie kładę się spać. Ale warto było się w tym celibacie pomęczyć.
Teraz Mariusz waży 118 kg, czyli 26 kg mniej niż przed rokiem. Skurczył się o 19 procent!
- Jestem szybki, lekki i wytrzymały. Eric Esch się o tym przekona - zapowiada.