Informacje na temat dramatycznych okoliczności śmierci Ekenga podał dziennikarz Emanuel Rosu. Potwierdziły je komunikaty lekarzy ze szpitala, w którym Kameruńczyk walczył o życie. "Ręczny masaż serca" - to cała interwencja medyków zgromadzonych na stadionie. Zabrakło defibrylatora, którego w Bukareszcie, na obiekcie Dinama, po prostu nie było.
Ekeng nie otrzymał pomocy
NIE BYŁO. Ekeng prawdziwą pomoc otrzymał dopiero w ambulansie, już w drodze do szpitala. I nie mówimy tutaj o zespole z V ligi Tanzanii, ale z drużyny, która wyszła z problemów finansowych, której ambicje sięgają nieba i która w ostatnich dwóch okienkach transferowych zaszalała, biorąc piłkarzy co prawda za darmo - bo długi wciąż ma ogromne - ale z pensjami niedostępnymi dla klubów polskiej Ekstraklasy. Czyli - na kasyno dla piłkarzy było, ale na defibrylator zabrakło. Dinamo w przyszłym sezonie chce zagrać w Lidze Europejskiej. Życzymy powodzenia w losowaniu. Kto tam pojedzie, zaryzykuje życie.
Szok w Rumunii
Na razie cała piłkarska Rumunia pozostaje w szoku. Odwołano między innymi wtorkowe starcie o superpuchar, gdzie stołeczni zmierzyć się mieli z CFR Cluj. Sprawą zająć się ma policja, bo zgodnie z kolejnymi informacjami, również ratownicy w karetce nie dopełnili swoich obowiązków. Pojawił się też komunikat drużyny Dinama Bukareszt: "W imieniu klubu przesyłamy szczere kondolencje rodzinie i łączymy się w cierpieniu. Patrick, na zawsze będziemy Cię kochać."
Niestety, o defibrylatorze ani słowa.