Słaba płeć, a jednak najsilniejsza

2004-08-18 1:24

Otylia Jędrzejczak to siła spokoju i potęga finiszu. Sylwia Gruchała niesie miecz zemsty za wyrugowanie z igrzysk drużynowego floretu i za wczorajszą porażkę Oli Sochy. Adriana Dadci żywi się nadzieją, że jej pierwszy olimpijski występ nie przejdzie bez echa. Dziś walczą o medale.

Już się nie zawiesza

Otylia Jędrzejczak jeszcze dwa i pół roku temu załamała się psychicznie podczas MŚ w Moskwie. Współpraca z psychologami oraz solidny trening sprawiły, że poczuła się mocna.

- Otylia czasami "zawiesza się" niczym komputer i wtedy przestaje realizować zadania - wyjawił trener Paweł Słomiński. - Ale w tym roku była wyjątkowo systematyczna. Dlatego od ubiegłego roku pokonała w basenie aż 2700 kilometrów, a ja przewidywałem 2500. Ta dawka jej nie zaszkodziła i jest w stanie zakręcić się wokół rekordu życiowego na 200 metrów motylkiem.

Ten rekord jest od dwóch lat rekordem świata.

Z pięknym uśmiechem i w nowym kostiumie włoskiej firmy Diana (podobno jest bardzo lekki i ułatwia ułożenie ciała w wodzie) Otylia zdobywa serca rodaków. Swoje serce już oddała waterpoliście Maciejowi Drzewińskiemu, od którego przyjęła w maju pierścionek zaręczynowy z pięcioma brylancikami.

U niej jak w banku

Uśmiech blondwłosej Sylwii Gruchały na tablicach reklamowych jest niemal wszechobecny na ulicach polskich miast. I na niektórych kartach kredytowych.

Niestety, na złą kartę postawiła światowa federacja szermierki FIE, wprowadzając do programu olimpijskiego szablę kobiet, skreśliła turniej drużynowy florecistek. A przecież właśnie do Polek należy tytuł mistrzyń świata w tej konkurencji.

Osamotniona Gruchała wyrównywać będzie rachunki za wszystkie nasze florecistki. Jej główne rywalki to Włoszki: mistrzyni świata Valentina Vezzali oraz Giovanna Trillini. Ale z nimi nasza florecistka spotkać się może nie wcześniej niż w półfinale. Wcześniej na jej drodze stanąć mogą Rumunki Scarlet i Badea-Carlescu. To okazja, by pomścić szablistkę Aleksandrę Sochę, wyeliminowaną przez ich rodaczkę Gheorghinoaię.

Ma końskie zdrowie

Judoczka Adriana Dadci, mistrzyni Europy sprzed dwóch lat w judo kategorii 70 kg, uprawia swoją dyscyplinę od 17 lat. Przez pewien czas dzieliła swoją sportową miłość między judo a jeździectwo. Potem musiała wybrać jeden z tych sportów i postawiła na japońską walkę.

Nigdy dotąd nie wywalczyła medalu w imprezie mistrzowskiej rangi. Ale w tym roku wygrała trzy turnieje międzynarodowe najwyższej klasy.

Cztery lata temu była o krok od olimpijskiego występu w Sydney. Niestety, na liście rankingowej Europejek zajęła szóste miejsce. O jedno oczko za daleko.

Jej mama jest Polką, ojciec Algierczykiem. Dokładnie jak w przypadku skoczka Artura Partyki. Ada zna kilka słów arabskich, bo z ojcem zawsze rozmawiała w naszym języku.

Najnowsze