- Cała rodzina jest w szoku. Rozmawiałem z nią przez telefon dzień wcześniej i prawie wszystko było w porządku. Prawie, bo przyznała, że ciężej się jej trenuje i ciężko się oddycha - mówi Robert Skolimowski, ojciec Kamili, olimpijczyk i medalista mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów.
- Po nieudanym starcie w igrzyskach olimpijskich nastąpiła zmiana trenera, miejsc zgrupowań, nawet zmiana odżywek. Wszystko po to, by odzyskać chęć treningu i radość rywalizacji. Skończyło się "katowanie" treningowe i poczucie ciągłego zmęczenia. Kamila wierzyła, że dzięki temu wszystkiemu uda się wreszcie bardzo daleko rzucić - opowiada tata Kamili.
Z techniką rzutów było coraz lepiej. Pomimo ciężkich treningów na zgrupowaniu w Portugalii młot lądował raz po raz poza granicą 70 metrów. A to już klasa światowa. To miał być wielki sezon Kamili Skolimowskiej. Niestety... nie będzie.
Tuż po igrzyskach Kamila przeszła w Warszawie operację przepukliny pachwinowej.
- Dobrze się wszystko zagoiło i nie było już potem problemów z pachwiną. Ani na wakacjach, na których nurkowała, ani podczas pierwszych treningów - wspomina ojciec młociarki.
Niestety, organizm sportsmenki dał o sobie znać w inny sposób.
- Po olimpiadzie pojawiły się problemy z oddychaniem. Doszło do tego, że wejście po schodach na pierwsze piętro powodowało u córki zadyszkę - nie ukrywa ojciec. - Pojawił się też krwiak w boku, w okolicy żeber. Później jednak badanie tomograficzne wykazało, że krwiak się rozchodzi, a ból ustąpił - podkreśla.
Kłopoty z oddychaniem wzbudziły podejrzenia o astmę. Kamila zabrała do Portugalii spirometr (aparat do badania płuc i oddechu), który pokazywał wyniki... prawidłowe! Specjalistyczne badania płuc i serca wyznaczono na najbliższy poniedziałek i wtorek.
- Spóźniliśmy się o jeden obóz... - wzdycha Robert Skolimowski. - Nie było możliwości przeprowadzić tych badań wcześniej.
W miniony wtorek Kamila poczuła ból w łydce, pojawiła się opuchlizna.
- Być może ten krwiak w boku zszedł do nogi i spowodował tam zakrzep albo stan zapalny naczyń krwionośnych. A potem przedostał się do płuc, powodując w nich zator. To tylko nasze domysły, ale w ten sposób odszedł niedawno mój szwagier, Edzio Wenta, ojciec chrzestny Kamili. Pochowaliśmy go dwa miesiące temu - mówi ojciec sportsmenki.
- Była to śmierć nagła, wszystko rozegrało się w trakcie kilkudziesięciu minut - mówi dr Marek Prorok, główny lekarz Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. - Jeżeli był to zator tętnicy płucnej, to w takim przypadku możliwości skutecznej pomocy są bardzo nikłe...
Strongman Sebastian Wenta (34 l.), kuzyn Kamili Skolimowskiej: Moim zdaniem to obciążenie rodzinne
Pod koniec ubiegłego roku stracił ojca, byłego kulomiota Edmunda Wentę. Teraz - w identycznych okolicznościach - zmarła jego kuzynka Kamila Skolimowska. Wicemistrz świata strongmanów z 2007 roku Sebastian Wenta ma swoją teorię na temat śmierci bliskich.
- Moim zdaniem to typowe obciążenie genetyczne - mówi "Super Expressowi" Wenta. - U mojego taty, który jest bratem mamy Kamili, sześć lat temu lekarze stwierdzili zakrzepicę żylną. Od tamtej chwili skrupulatnie przestrzegał terminów kolejnych badań. Dokładne badania przechodził jeszcze tydzień przed śmiercią i wszystko było OK. A potem nagle zemdlał, na chwilę odzyskał przytomność, znów zemdlał i... odszedł - opowiada.
- Z tego, co wiemy, Kamila miała identyczne objawy. Mój tata tuż przed śmiercią zsiniał, Kamila też. Z zawału, przy szybkiej pomocy, można wyjść. Przy zatorze szansa jest minimalna - tak mi powiedzieli lekarze po śmierci taty - wspomina Sebastian, który nikogo nie obwinia.
- Tata był kulomiotem, ale nie sądzę, by sport był przyczyną - mówi uczestnik zawodów siłaczy, który kilka lat temu sam cudem uniknął śmierci. - Objawy były podobne do tych, które mieli mój tata i Kamila. Miałem po prostu więcej szczęścia... Jestem pewien, że Kamila była pod dobrą opieką. Tak jak mój tata. To niczyja wina, po prostu tak to już jest, że człowiek nie zna dnia ani godziny... - uważa Wenta, który już wie, jak uhonoruje pamięć Kamili.
- W maju organizuję imprezę "Highlander" - zawody w konkurencjach siłowych. Zaprosiłem na nie strongmanów i najlepszych polskich miotaczy: Tomka Majewskiego, Piotrka Małachowskiego, Szymona Ziółkowskiego. Kamila miała być gościem honorowym... I jestem pewien, że będzie wtedy z nami. A zawody nazwiemy jej imieniem - kończy Wenta.
Kamila Skolimowska (4.11.1982 - 18.02.2009) Droga pełna historycznych osiągnięć
1993-1995 - początek przygody ze sportem; zaczyna jako sztangistka pod okiem ojca
1995 - próbuje sił w wioślarstwie
1996 - początek treningu młociarskiego pod okiem Zbigniewa Pałyszki i od razu tytuł mistrzyni kraju seniorek w wieku 13 lat i 7 miesięcy (!)
1997 - zwycięstwo w ME juniorów (do lat 19) w wieku niespełna 15 lat
1999 - złoty medal MŚ kadetów (do lat 17) w Bydgoszczy oraz rekord świata juniorów (66,62 m) podczas Memoriału Kusocińskiego w Warszawie
2000 - złoto olimpijskie wywalczone w wieku 17 lat i 11 miesięcy (najmłodsza mistrzyni olimpijska w historii polskiego sportu) wraz z kolejnym rekordem świata juniorów (71,16 m)
2001 - zwycięstwo w finale GP IAAF i trzeci rekord świata juniorów (71,71 m)
2002 - srebrny medal mistrzostw Europy seniorów
2003 - złoto młodzieżowych ME (do lat 23)
2006 - brąz ME
2008 - premiera sztuki poświęconej Kamili - "Ciało kobiety. Młot" w warszawskim teatrze Polonia
Co wydarzyło się na zgrupowaniu Wtorek, 17 lutego Godz. 18.20
W portugalskim ośrodku Monte Gordo w pobliżu Vila Real de Santo Antonio, w którym przebywają polscy lekkoatleci, część zawodników wraca z treningu, inni idą na kolację. Kamila Skolimowska podchodzi do swojego trenera Krzysztofa Kaliszewskiego. Mówi, że od rana boli ją łydka, coraz mocniej. Trener wysyła ją do łóżka, mówi, żeby zrezygnowała z porannego treningu w środę.
Środa, 18 lutego Godz. 10.10
Kamila schodzi na śniadanie. Noga ją pobolewa, ale czuje się lepiej. O treningu porannym nie ma jednak mowy, wraca do pokoju.
Godz. 14.45 Podczas obiadu czuje się już całkiem dobrze. Mówi, że wybiera się na trening. Godz. 17.20
Kamila zjawia się w siłowni ośrodka. Układa swoje przybory na ławeczce pod ścianą. Zaczyna rozgrzewkę, która ma ją przygotować do treningu siłowego z ciężarami. Po chwili przerywa gimnastykę i siada na ławce. Nagle mdleje i osuwa się na podłogę.
Godz. 17.35
Pierwszym, który reaguje, jest Andrzej Krawczyk, dyskobol, który kończy karierę i zarazem pomaga w kadrze. Podnosi Kamilę i próbuje ją cucić. Pomagają mu Szymon Ziółkowski i trener Krzysztof Kaliszewski.
Godz. 17.40
Pracownik ośrodka, na polecenie polskiego trenera, dzwoni po pogotowie.
Godz. 17.42
Skolimowska odzyskuje przytomność.
Karetka i lekarz zjawiają się błyskawicznie. Kamila wstaje i samodzielnie idzie do ambulansu. Wsiada i po chwili znów mdleje.
Godz. 17.48
Karetka pędzi w kierunku ambulatorium w Vila Real de Santo Antonio. Lekarz w trakcie jazdy reanimuje Kamilę.
Godz. 18.10
Kamilę dowożą do ambulatorium. W tym samym czasie dociera tam wyspecjalizowana grupa lekarzy ze szpitala, rozpoczynają intensywne zabiegi reanimacyjne.
Godz. 19.15
Portugalscy lekarze zawiadamiają, że ich działania były bezskuteczne.
Godz. 19.30 (20.30 czasu polskiego)
Wiadomość o śmierci 26-letniej młociarki, mistrzyni olimpijskiej z Sydney 2000, Kamili Skolimowskiej, dociera do Polski.
Otylia Jędrzejczak (25 l.), mistrzyni olimpijska w pływaniu, przyjaciółka Kamili:
Wspaniała dziewczyna: uśmiechnięta, zawsze pogodna, dająca innym radość. Poznałyśmy się podczas igrzysk w 2000 roku. Chociaż z racji różnych dyscyplin sportu widywałyśmy się rzadko, była dla mnie osobą bardzo bliską, przyjaciółką, na której mogłam polegać. Była ze mną w moich najcięższych momentach. To strasznie bolesne, że już się nie zobaczymy. I niepojęte, że odchodzą tak młode osoby, gdy tyle jeszcze mogły zrobić. Widać jednak Pan Bóg tak chce...
Widziałem, jak zasłabła PIOTR MAŁACHOWSKI (26 l.), wicemistrz olimpijski w dysku:
- Była zawsze wesoła i pogodna. I życzliwa. Pamiętam, jak pomagała mi na zawodach dzięki swojej znajomości angielskiego. Nie wiem, czy ja chciałbym w takim młodym wieku jak Kamila odnieść życiowy sukces, ale ona trafiła w swoją konkurencję i trafiła z formą w roku igrzysk w Sydney. Widziałem, jak zasłabła w środę, ale potem wstała i zachowywała się normalnie. Myśleliśmy, że to chwilowe...
Mówią olimpijscy mistrzowie:
ROBERT KORZENIOWSKI (41 l.), mistrz olimpijski w chodzie:
- To była dziewczyna, która łamała wszelkie stereotypy. Zdobyła złoty medal w wieku licealistki i pokazała, że licealistki też mogą bardzo wiele. Wtedy wydawało się, że za szybko dostała ten największy dla sportowca dar, ale dzisiaj widać, jak to dobrze, że tak się stało. Nie miała kompleksów z powodu swojej figury, lubiła wbijać się w sukienkę i potrafiła się bawić. Słynęła z opowiadania dowcipów. Taką właśnie ją zapamiętam: uśmiechniętą i roztańczoną.
TOMASZ MAJEWSKI (28 l.), mistrz olimpijski w kuli:
- Gdy dowiedziałem się o śmierci Kamili, po prostu mnie zatkało. Nie mogłem w to uwierzyć. To jest wstrząs nie tylko dla środowiska lekkoatletów, ale dla wszystkich. Nikt się nie mógł spodziewać, że odejdzie w tak młodym wieku. Straciliśmy wspaniałą osobę. Kamila zawsze była pełna optymizmu, zawsze uśmiechnięta. To cios dla mnie. My miotacze trzymaliśmy się razem. Byliśmy z Kamilą zaprzyjaźnieni, w końcu wiele dni spędziliśmy na zgrupowaniach czy zawodach. Ciężko pozbierać myśli...