Już w Londynie, zaraz po ataku Zielińskiego na związkowe władze, prezes Wasiela w rozmowie z "Super Expressem" sugerował, że złotym medalistą manipuluje Kołecki - główny rywal Wasieli w zbliżających się wyborach w PZPC. Teraz ostro zaatakował utytułowanego ciężarowca. "Pragnę przypomnieć, iż pana sportowa kariera (...) przeplatana była surowymi konsekwencjami wynikającymi z pozytywnych wyników kontroli antydopingowej (...). Oficjalnie skutkowało to dwukrotną dyskwalifikacją i pana nieobecnością na arenie międzynarodowej (gdy Kołecki miał 16 lat - red.). Były też kolejne podejrzenia o doping, ale bez kary nałożonej przez PZPC, czemu byłem przeciwny, co być może jest przyczyną pana nienawistnego stosunku do mojej osoby" - pisze do Kołeckiego Wasiela.
Jak się nie zamknie, straci emeryturę?
Dalsza część otwartego listu pachnie już szantażem. "Minister sportu Tomasz Lipiec (były chodziarz, karany za doping - red.) uczynił pana jednym z ludzi swego zaufania i sprawie złożonej w przysłowiowym koszu nie nadano już dalszego biegu (...). Może ona jednak wrócić rykoszetem (a są już podjęte działania), postępowanie może być wznowione, a w razie ukarania oznaczałoby to dla pana dożywotnią dyskwalifikację i odebranie prawa do olimpijskiej emerytury" - grozi prezes Wasiela.
- Ten atak prezesa nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Zbliża się kampania wyborcza, a skoro prezesowi brakuje argumentów, to z całą bezwzględnością uderza w ludzi, którzy odważyli się go skrytykować - mówi "Super Expressowi" Kołecki, w którego organizmie w 2004 roku wykryto podwyższony poziom nandrolonu, ale w tak niewielkim stopniu, że odstąpiono od wymierzenia kary. - Zostałem oczyszczony z zarzutów, a te oskarżenia to bardzo niemiła sytuacja. Przypomina mi niedawne wydarzenia z Rosji, gdzie piosenkarkom grożą surowe wyroki za skrytykowanie Putina w czasie kampanii wyborczej - dodaje ciężarowiec, który odpiera też oskarżenia, że manipuluje Zielińskim. - Prezes straszy mnie utratą emerytury olimpijskiej, ale dla mnie dobro polskich ciężarów jest dużo ważniejsze niż pieniądze, które miałyby być zabezpieczeniem na przyszłość.
To Kołecki zaczął tę wojnę
Co na to prezes Wasiela? Zapytany, czy straszenie Kołeckiego w otwartym liście nie jest ciosem poniżej pasa, odpowiada: - Przecież to nie ja zacząłem tę wojnę. To Kołecki wytoczył armaty zaraz po sukcesie Zielińskiego. Bez przerwy obrzuca mnie błotem i co? Ja mam nic nie robić? - pyta wzburzony. - A ta sprawa z dopingiem to żaden szantaż. Postępowanie wznowiła jeszcze przed igrzyskami niezależna komisja dyscyplinarna.
W liście Wasiela zaatakował też Zielińskiego. Sugeruje w nim, że złoty medalista... mógł wcale nie wyjechać na zgrupowanie do Osetii, a - według jego informacji - w 2012 roku nie przekroczył granic Unii Europejskiej.
- Takie mam podejrzenia - mówi nam Wasiela. - Jakoś dziwnie ciężko jest Zielińskiemu i jego trenerowi dostarczyć potwierdzającą wyjazd dokumentację.
Dlaczego Zieliński miałby w ogóle oszukiwać z wyjazdem do Osetii, skoro i tak teraz nie chce od związku zwrotu kosztów zgrupowania? Kiedy pytamy, czy chodzi może o uniknięcie kontroli dopingowych, prezes Wasiela odpowiada:
- Dotyka pan sedna sprawy. Nie chcę niczego sugerować, bo Adrian ciężko pracował na ten medal, ale dlaczego brniemy w to całe zamieszanie, zamiast sprawę szybko wyjaśnić?
Ma wszystkie faktury
Sam Zieliński opisuje wszystko zupełnie inaczej.
- Już w maju, tuż po powrocie z Osetii, przyszliśmy z trenerem do prezesa Wasieli i spytaliśmy, czy możemy rozliczyć wyjazd. Mieliśmy faktury i wszystkie dokumenty. Prezes odparł wtedy, że skoro pojechaliśmy za swoje, to nie ma o czym rozmawiać. Dlatego teraz ja już nawet nie chcę żadnych zwrotów, bo honor nie pozwoli mi wziąć tych pieniędzy. Nie chcę już toczyć wojen, chcę świętować swój sukces, a potem znowu wrócić do normalnych treningów. A wszystkie faktury dotyczące naszego pobytu w Osetii się nie zawieruszyły, ma je Arsen Kasabijew, który jest teraz na urlopie. Jeśli trzeba będzie, spotkamy się z prezesem i pokażemy mu potrzebne dokumenty - zapewnia nas mistrz olimpijski.