"Super Express": - Adam był niezadowolony po konkursach w Engelbergu. A pan?
Hannu Lepistoe (63 l.): - Dla mnie te zawody to był taki mały znak zapytania, bo Małysz skakał nierówno, nie był w stanie utrzymać swojego normalnego poziomu. Miał kilka dobrych i bardzo dobrych skoków, ale także 2-3 słabsze. Sam się zastanawiam nad tym, co się stało. W końcu ostatnio w Lillehammer nie było żadnych problemów, a i pierwszy trening w Engelbergu przebiegł bez komplikacji. Wygląda na to, że trzeba jeszcze popracować, być może technika Adama nie idzie w parze z jego mocą. To kwestia lepszej koordynacji ruchów.
- Małysz mówi, że z mocą jest wręcz doskonale. Znalazł pan u niego jakieś błędy techniczne?
- Robiliśmy testy w czasie zawodów w Szwajcarii. Adam wybijał się na specjalnej platformie do pomiaru siły skoku. Gdy zobaczyłem wyniki, byłem mile zaskoczony. Okazały się lepsze niż się spodziewałem. Ale coś musi być nie tak z przełożeniem mocy na jakość skoku. To są elementy, które muszą się idealnie łączyć.
- To dlatego Adam spóźniał w Szwajcarii skoki?
- Być może, ale muszę to jeszcze spokojnie przemyśleć. Przede wszystkim jednak nie wpadam w panikę, bo nie z takich opałów już wychodziliśmy. Znajdowaliśmy przyczyny niepowodzeń i naprawialiśmy błędy. To nie są rzeczy trudne do skorygowania. Adam też bez nerwów podchodzi do tego wszystkiego. Popracuje teraz w Szczyrku. Na razie wszystko spokojnie robimy zgodnie z planem i szykujemy się do Turnieju Czterech Skoczni.