- Kiedyś patrzyłem na moich chłopaków i myślałem sobie, jakby było wspaniale, gdyby kiedyś trafili do reprezentacji i pojechali na igrzyska - wspomina Eugeniusz Lijewski (54 l.), ojciec naszych reprezentantów: Marcina (31 l.) i Krzysztofa (25 l.). - A teraz coraz bardziej wierzę w to, że będzie ten medal, będzie podium!
Do strefy medalowej biało-czerwonym brakuje bardzo niewiele. Dziś w ćwierćfinale Polacy zmierzą się z Islandią. Tata naszych dwóch piłkarzy jest przekonany, że będzie dobrze.
- To silna drużyna, a Stefansson to klasa światowa, ale my potrafimy z nimi grać - ocenia ojciec "Lijków". - Czasem to się śmieję, że mam w tej drużynie nie dwóch, ale trzech synów. Bo przecież Bartek Jaszka też jest od nas, z Ostrowa Wielkopolskiego, i to ja go uczyłem grać w piłkę ręczną - mówi Lijewski senior.
Tata Marcina i Krzysztofa to były szczypiornista, a od lat nauczyciel WF, trener i pasjonat piłki ręcznej. Nic dziwnego, że jego synowie związali się z tą dyscypliną.
- Z Marcinem to nie było takie oczywiste. Na początku chciał, tak jak mama, grać w koszykówkę. I świetnie mu szło - wspomina pan Eugeniusz. - Gdyby został przy koszykówce, to też osiągnąłby poziom reprezentacyjny. Ale w pewnym momencie uznaliśmy, że ręczna daje większe możliwości przebicia się. Bo w lidze koszykarskiej młodzi Polacy zamiast grać i się rozwijać, siedzą na ławce i oglądają "popisy" trzydziestolatków zza oceanu - tłumaczy.
Marcin na poważnie zaczął trenować szczypiorniaka w wieku 14 lat, ale o żadnych zaległościach mowy być nie mogło.
- Po prostu wielki talent, zwłaszcza rzutowy. Ta rączka od początku mu chodziła - uśmiecha się Lijewski senior.
Z młodszym synem poszło łatwiej. Nie trzeba było go do ręcznej przekonywać.
- Od zawsze wpatrzony był w Marcina - zdradza tata braci. - Pamiętam, jak pojechaliśmy całą rodziną na debiut Marcina we Flensburgu. Krzyś, który wtedy grał jeszcze w Ostrowie, rozejrzał się po parkiecie, po trybunach i mówi: "Tata, ja też chcę tu grać!". No i proszę, jak się chłopakowi ułożyło. Trzy lata później też trafił do ligi niemieckiej - cieszy się ojciec.
Ojciec Marcina i Krzysztofa widział w życiu tysiące meczów piłki ręcznej. Oglądał synów w mistrzostwach świata i Europy. Ale przyznaje, że igrzyska to coś wyjątkowego.
- Mam kontakt z chłopakami w Pekinie. I z każdym meczem moja wiara w sukces rośnie. Z rozmów wiem, że są w świetnych nastrojach, a z telewizji, że są w świetnej formie - śmieje się Lijewski senior. - Jedyne, czego jeszcze brakuje, to normalnej dyspozycji Karola Bieleckiego i Grzesia Tkaczyka. Ale coś tak czuję, że ćwierćfinał będzie dla nich przełomowy - mówi z nadzieją.