Jak nam wyjaśnił, głównym powodem jest sposób wynagradzania szkoleniowców kadry w Polsce. Pokaźna część wynagrodzenia to ruchomy dodatek za medale uzyskane w danym roku przez podopiecznych.
- Wydaje mi się, że jako trener doszedłem do takiego poziomu, gdzie należałby mi się kontrakt o stałej wysokości - nie ukrywa trener Witkowski w rozmowie z "Super Expressem". - W Polsce moje oczekiwania nawet spełniono, ale zabrakło czasu, by zostały wprowadzone w życie. A federacja niemiecka zapewniła mi stałe wynagrodzenie na cztery lata. Po raz pierwszy o moje poolimpijskie plany pytany byłem w środku sezonu, przed igrzyskami. Niedawno musiałem zdeklarować się wiążąco. Cóż, mam dwutygodniowego syna i jeszcze trójkę starszych dzieci. Muszę myśleć o przyszłości rodziny.
Jak obliczył "SE", wynagrodzenie szkoleniowca wioślarskich "Złotek" w Polsce w ostatnim czasie wynosi 18 200 zł (podstawowe 8 200 zł plus 10 000 zł za medale olimpijskie, złoty i brązowy). Przed igrzyskami wynosiło 12 200 zł (8.200 plus 4 000 za srebro MŚ 2015). W Niemczech z pewnością będzie wyższe.
- Traktuję to jako ogromne wyzwanie, bo będę zaczynał pracę od zera, szukając potwierdzenia własnej wartości. Jestem głównym trenerem kobiecych wioseł krótkich (jedynek oraz dwójek i czwórek podwójnych - przyp. red.) oraz nadzorcą wszystkich grup w kadrze. Żal mi, że zmieniam miejsce pracy, ale nie pozostawiam tu niezagospodarowanej ziemi. Kadra seniorska i młodzieżowa jest szeroka, a moi szkoleniowi asystenci rozwijali się razem ze mną. Rozmawiałem z medalistkami w Rio. Mówiły wprawdzie, że im smutno, pytały "a może jednak?", ale przyjęły to z szacunkiem.
Jak nam wyjaśnił kierownik szkolenia PZTW Bogusław Gryczuk, związek otrzymał od ministra sportu deklarację, że możliwe jest podpisanie kontraktu zgodnie z oczekiwaniami Witkowskiego. Praktyczna realizacja wymagała jednak czasu. A trener - jak mówi - musiał dać odpowiedź Niemcom.