- To bardzo miłe - komentuje Wiłkomirski w rozmowie z "Super Expressem". - Po waszej publikacji rozdzwonił się mój telefon. Wiele osób odezwało się, żeby dodać mi otuchy i wyrazić wsparcie - zdradza judoka, który przygotowuje się do igrzysk w Pekinie na zgrupowaniu w Zakopanem. - Wierzę, że dzięki pomocy ludzi dobrej woli zbierzemy pieniądze na dalsze leczenie Franka - dodaje sportowiec, który w Pekinie będzie się bił jak szalony o medal. Bo jeśli wskoczy na podium, wywalczy pieniądze na kolejną operację serca synka. Mały Franek urodził się z tylko jedną komorą serca.
W sobotę Wiłkomirski wylatuje do Tokio. Stamtąd po krótkim zgrupowaniu wyruszy do Pekinu.
- Mam opracowaną strategię na olimpijski turniej - zapewnia. - Zamierzam podzielić sobie w głowie mój występ na poszczególne etapy i wychodzić do kolejnych walk na tyle agresywny i świeży, by nie przespać finiszów. Wszystko to bez pomocy psychologa. Byłem niedawno u niego i usłyszałem, że nie jest mi potrzebny. Sam też tak uważam.