Na Bergisel W Innsbrucku bardzo często działy się rzeczy, które przesądzały o losach całego Turnieju Czterech Skoczni. Rozgrywały się dramaty, ale także i piękne chwile. Przed piątkowymi zawodami wiele wskazywało, że konkurs ponownie będzie pełny emocji ze względu na warunki pogodowe panujące w austriackiej miejscowości.
W serii próbnej zawodnicy musieli startować z belki oznaczonej cyfrą 0. Mimo tego osiągali dobre odległości. Konkurs rozpoczął się z belki numer 1. Rzadko zdarza się, aby jako pierwszy z Polaków prezentował się Kamil Stoch. Tak było w piątek. Trzykrotny mistrz olimpijski nie miał problemów, aby pokonać Clemensa Aignera. Stoch osiągnął 126,5 metra i po pierwszej serii był siódmy.
Zdecydowanie krócej skoczyli Jakub Wolny i Piotr Żyła. Szczególnie odległość tego drugiego mogła być dużym zawodem. "Pieter" osiągnął 113,5 metra i nie miał żadnych szans, aby awansować do drugiej rundy. Pierwsze punkty podczas Turnieju Czterech Skoczni zdobył natomiast Stefan Hula. Polak wygrał walkę z Anttim Aalto po skoku na odległość 120 metrów.
Najlepszy rezultat, jeśli chodzi o długość skoku, osiągnął Dawid Kubacki. "Mustafa" wylądował na 130 metrze, ale miał bardzo dużo punktów odjętych za wiatr, co sprawiło, że pierwszą serię zakończył dopiero na 10. miejscu. Nikt nie miał jednak szans z Ryoyu Kobayashim, który skoczył aż 136,5 metra i ze zdecydowaną przewagą nad drugim Stefanem Kraftem.
W rundzie finałowej warunki na skoczni nieco się zmieniły. Wiatr przestał wiać z tak dużą siłą, jak to miało miejsce w pierwszej serii, z czym nie wszyscy skoczkowie sobie radzili. Przykładem tego był Hula, który wylądował na 112 metrze i zajął na zakończenie konkursu 30. miejsce. Szanse na wysoką lokatę w całym TCS swoim drugim skokiem zaprzepaścił Kubacki.
Polski zawodnik skoczył zaledwie 116 metrów i zajął ostatecznie 18. lokatę. Honor biało-czerwonych uratował Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski wylądował za rozmiarem skoczni na 131 metrze, co dało mu 5. miejsce na zakończenie konkursu. Równych sobie ponownie nie miał Kobayashi, który w wielkim stylu wygrał swoje trzecie zawody z rzędu.