- Czuję się, jakbym spadła z kosmosu. Nikt nie liczył, że zdobędę medal - przyznaje medalistka. - Zresztą ja sama liczyłam tylko na czołową ósemkę. Dopiero kiedy rywalizacja zaczęła się dobrze układać, poczułam, że może być podium.
Wraz z Chudzik na szczyt powrócił trener Sławomir Nowak, wychowawca rekordzistów świata Wilsona Kipketera, Grażyny Rabsztyn i Zofii Bielczyk. Pracują razem od 2006 roku. Gdy zaczynali, jej rekord życiowy wynosił 4800 pkt. Teraz - 6497 pkt. Chudzik trafiła pod jego skrzydła rok po tym, gdy kilka innych zawodniczek oskarżyło Nowaka o molestowanie (zarzut nie został dowiedziony w procesie sądowym).
- O tamtej sprawie nie za dużo wiedziałam, ale skoro przed sądem zarzuty się nie potwierdziły, to dla mnie nie ma tematu. Bez trenera Nowaka nie byłoby z pewnością tego medalu - zapewnia Chudzik.
Sam szkoleniowiec znany jest z dwóch rzeczy: ciężkich treningów i apodyktyczności.
- Ale to dobrze! - przekonuje Kamila. - Ja właśnie potrzebuję osoby, która by nade mną dominowała, dopiero wtedy potrafię dać z siebie wszystko.
Premia 20 tys. dolarów za trzecie miejsce to oczywiście największe wynagrodzenie w jej karierze.
- Dotąd najwyższą nagrodą było... dwa tysiące złotych. A moje stypendia kadrowe, od klubu i od miasta, dają w sumie koło 3000 miesięcznie - wyjawia.
Sensacyjna medalistka mistrzostw świata to bardzo pogodna dziewczyna. Blondynka, ale zupełnie nie przejmuje się żartami na temat blondynek.
- Zupełnie mi nie przeszkadzają. Sama znam kilka dobrych kawałów o blondynkach, ale nie opowiem żadnego, bo jestem w tym bardzo kiepska - śmieje się.
Rekord Polski w siedmioboju (6616 pkt) od ćwierć wieku należy do Małgorzaty Guzowskiej-Nowak, byłej żony... trenera Nowaka.
- Mam jeszcze rezerwy i wierzę, że uda się go poprawić - kończy Chudzik.